niedziela, 19 stycznia 2014

Happy New Year! ♥

Muzyka: klik


Moim oczom ukazali się dwaj mężczyźni w czarnych garniturach.
- Tak?
- Panna Elizabeth Sullivan?
- Tak, a co się stało?
- Mamy nakaz aresztowania pani pod zarzutem morderstwa.
- To chyba jakieś żarty.
- Przykro mi, ale nie. Zapraszam do samochodu.
- Dobrze, tylko wezmę kurtkę. - powiedziałam podeszłam do wieszaka. Chwyciłam za moją kurtkę, założyłam ją i podeszłam do mężczyzn. Oni natomiast kazali mi stanąć przodem do ściany i przeszukali mnie. Potem założyli mi kajdanki i zaprowadzili na chwilę do pokoju gdzie siedzieli moi przyjaciele.
- Ej ludzie, jestem aresztowana. Nie wiem kiedy będę. Nie czekajcie z kolacją. - zaśmiałam się.
- Jest tu może pan Styles? - zapytał jeden z mężczyzn.
- Tak, to ja. - wstał Harry.
- Pan również jest aresztowany. - powiedział drugi. Przeszukali Hazzę tak samo jak mnie wcześniej i również zakuli go w kajdanki. Co tu się do cholery jasnej dzieje?!
- A państwo prosimy o pozostanie w domu. Nie wychodźcie dopóki oskarżeni nie wrócą. Dobrze?
- No dobrze. - przytaknął niechętnie Lou. Razem z Harrym zostaliśmy wyprowadzeni z domu jak jacyś najgorsi przestępcy, a przecież nic nie zrobiliśmy. Jak na złość po domem czekał tłum fanek, które na widok Hazzy w kajdankach wręcz rzuciły się na funkcjonariuszy. Krzyczały, że jesteśmy niewinni. Jedna dziewczyna, na oko miała 16 lat, podbiegła do mężczyzny, który mnie wyprowadzał i uderzyła  go w twarz.
- Zamykacie niewinnych ludzi! Zostawcie ich w spokoju! - krzyczały fanki. Co to było za zamieszanie! W końcu zostaliśmy wrzuceni do samochodu i pojechaliśmy. W trakcie jazdy nie wolno nam było rozmawiać, więc gdy z Harrym ''rozmawialiśmy'' wzrokiem, narysowałam palcem małe serduszko na zaparowanej szybie. On uśmiechnął się delikatnie i zrobił to samo. Pod budynkiem policji było pełno ludzi w różnym wieku. Większość z nich miała transparenty z różnymi hasłami typu: ''Fakty pomijacie, a niewinnych ludzi za kratami zamykacie.'', albo ''Niewinni ludzie cierpią przez waszą głupotę''. Wszystkie hasła skierowane były do policjantów. Było również mnóstwo paparazzi i dziennikarzy. Jak to możliwe, że już wiedzą o naszym aresztowaniu? Gdy wysiedliśmy z auta, usłyszałam wrzaski. Ludzie krzyczeli, a ci co byli najbliżej pocieszali mnie, że wszystko będzie w porządku. To było miłe. Zostaliśmy wprowadzeni do budynku. Szliśmy korytarzem, aż w końcu doszliśmy do wielkiego pomieszczenia gdzie mieściło się około 30 cel odgrodzonych jedynie kratami. W tym momencie nas rozdzielili. Hazzę wprowadzili do celi z numerem 29, a mnie do celi numer 13. Zdjęli mi kajdanki i zamknęli za mną kraty. Czułam się strasznie. Celę dzieliłam z 5 innymi dziewczynami. Jedna z nich podeszła do mnie.
- Świeże mięso nam przywieźli. - powiedziała do pozostałych gdy zmierzyła mnie wzorkiem. Wszystkie obejrzały mnie od góry do dołu.
- Wygląda na sympatyczną. - odezwała się następna i podeszła do mnie. - Jestem Ginger. - uśmiechnęła się i wyciągnęła do mnie rękę. Uścisnęłam jej dłoń i również się uśmiechnęłam.
- A ja jestem Elizabeth. - poznałam również Phoebe, Cherr, Lolę i Katy. Wszystkie były bardzo miłe. No prawie wszystkie, Lola chyba niezbyt mnie polubiła. Siedziałam z Ginger na podłodze i rozmawiałyśmy.
- No to... za co cię zamknęli? - zapytała Gin.
- Jestem oskarżona o morderstwo tyle, że jestem niewinna. Ciekawe jak długo będę tu siedziała. - powiedziałam ze smutną miną.
- Pewnie trochę tu posiedzisz, tutejszy oficer jest bardzo hm... zawzięty. Nawet jak masz alibi, on znajdzie jakąś lukę. Zrobi wszystko, żeby zamknąć każdego podejrzanego. Jest nienormalny jak na moje oko. Ja siedzę tu, bo zostałam oskarżona o masowe okradanie domów i posiadłości. Czekam na rozprawę. - rozmawiałyśmy jeszcze jakieś 10 minut, a potem przyszedł strażnik. Wyprowadził mnie z celi i oznajmił, że mam prawo do jednego telefonu. Urządzenie znajdowało się z 5 metrów od mojej celi. Wybrałam numer Finnicka i czekałam aż odbierze.
- Halo? - usłyszałam w słuchawce.
- Hejka, Finnick. Mam kłopoty. - powiedziałam szybko.
- Co się stało? - zapytał podniesionym tonem.
- Zostałam aresztowana. Oskarżyli mnie o morderstwo. Nie wiem co robić. Harrego też aresztowali. Błagam pomóż mi. - powiedziałam na jednym wdechu.
- Będę za chwilę. Niczego im nie mów, bez względu na wszystko ok?
- Dobrze, muszę już kończyć. Proszę zabierz nas stąd. - szepnęłam na pożegnanie i odłożyłam słuchawkę. Zostałam z powrotem zaprowadzona do ''klatki do ludzi''.
- Czy ja dobrze słyszałam? Czy ty rozmawiałaś z niejakim Finnickiem? Finnickiem Odairem?! - krzyknęła na mnie Lola.
- Weź zainwestuj w gumę do żucia, bo tak ci jedzie z paszczy, że oddychać się nie da. - postanowiłam się z nią podroczyć. - I co? Zatkało? Hahah, nie boję się ciebie. A teraz ładnie proszę odwróć się i więcej się do mnie nie odzywaj. Chcę jeszcze pożyć. - to było wredne, ale tak jak ona mnie traktuje, tak ja traktuję ją. W odpowiedzi na moje słowa poczułam ostry ból w okolicy oka. Czy ta szmata mnie uderzyła?! Teraz to przegięła! Pod wpływem ciosu upadłam na podłogę, ale szybko się podniosłam i powalając ją na ziemię omal nie pozbawiłam jej przytomności. W odpowiedzi na mój cios zostałam przewrócona i przygnieciona przez jej spasione cielsko. Gdy miała mnie uderzyć kolejny raz, wparowali strażnicy i wyprowadzili Lolę z celi. Wstałam z ziemi i otrzepałam się. Więcej Loli nie widziałam. Jeszcze tego samego dnia rozmawiałam przez chwilę z Finnem, powiedział, że zrobi wszystko, żeby nas wydostać. Mijały godziny, dni, a nadal siedziałam za kratami. Nie widziałam Harrego, ani Finnicka, ani reszty moich przyjaciół. Święta spędziłam w areszcie, miło co nie? Zaczął zbliżać się Sylwester.
- Kurwa, zaraz zwariuję w tej klatce. - krzyknęłam i kopnęłam w kraty. - Wypuście mnie do cholery!
- Spokojnie Eli, wszystko będzie dobrze. Nie denerwuj się. - pocieszała mnie Ginger. Szczęście w nieszczęściu, że ją poznałam. Dokładnie 31 stycznia o 13:43 przyszli do mnie strażnicy. Zaprowadzili mnie do pomieszczenia gdzie siedział mężczyzna, zapewne oficer, był też Finnick i Harry. Omal nie pisnęłam z radości gdy ich ujrzałam. Zostałam posadzona na krześle.
- Tak więc, chciałbym was z całego serca przeprosić. To wszystko to była pomyłka. To był jeden wielki podstęp. Teraz moi drodzy jesteście wolni, jeszcze raz was przepraszam. - powiedział ze skruchą oficer. - Rozkujcie ich. - rozkazał strażnikom. Gdy zdjęli mi te piekielne kajdanki, od razu podbiegłam do Harrego i z całej siły wtuliłam się w jego ciało. O matko, jak mi brakowało jego zapachu, dotyku. Spojrzałam w jego zielone oczy i uśmiechnęłam się najbardziej promiennym uśmiechem na jaki było mnie stać.
- Słońce, co ci się stało? - zapytał Hazza wskazując na śliwę po okiem , czyli piękną pamiątkę po Loli. - Pobiłam się z taką jedną, ale to już nieważne. - odkleiłam się od chłopaka i podeszłam do Finnicka.
- Dziękuję ci. - powiedziałam cicho i przytuliłam go. - Dziękuję.
- Nie ma za co, teraz chodź odebrać swoje rzeczy.
- No fakt, zabrali mi komórkę. - przyznałam rację przyjacielowi i ruszyłam po moją własność. Pożegnałam się z Ginger i razem z Harrym wyszłam z budynku. Finn powiedział, że musi jeszcze coś załatwić. Pojechaliśmy do domu i już w progu przywitał nas Lou.
- O matko, jak się o was martwiliśmy. El, co ci się stało? - zaśmiał się cicho Louis.
- Pobiłam się z taką Lolą, ale to nic takiego. - odpowiedziałam i weszłam do salonu, gdzie siedzieli chłopcy.
- Wróciłam! - krzyknęłam i rzuciłam się na kanapę. Spojrzałam na zegarek, była 14:30.
- Ej, ludzie. Musimy coś zacząć robić, w końcu dziś sylwester! - powiedział żywo Harry. Wszyscy podzieliliśmy się pracą. Ja zapraszam ludzi i gotuję razem z Harrym. Reszta przystraja dom i jedzie na zakupy. W pierwszej kolejności zadzwoniłam do Emilie, która od razu powiedziała, że przyjdzie. Tak samo z Aurelią, Perrie i Danielle. Zaprosiłam też Finnicka i resztę WR, ale okazało się, że nie mogą. A Jen, Josh i Julie niestety zostają w domu i nie mogą wyjść, bo nie mają co zrobić z dzieckiem. Tak więc będziemy w dziesiątkę. Chłopcy wrócili z zakupów, więc razem z Harrym zaczęliśmy pichcić różne pyszności. O 20:00 zaczynała się impreza. Gdy skończyliśmy gotować i zanosić jedzenie do pokoju, spojrzałam na zegarek. Wybiła 18:00. Idealnie. Pobiegłam szybko na górę i wzięłam prysznic. Pomalowałam się delikatnie, zakręciłam włosy i ubrałam się w to
 Zeszłam na dół i zrobiłam szybkie sprawdzenie. Alkohol i jedzenie na stole, pokój wystrojony, muzyka włączona.
- Wyglądasz pięknie kochanie. - powiedział Harry za moimi plecami.
- Ty też wyglądasz niczego sobie. - zaśmiałam się i pocałowałam lokatego.

W tym momencie włącz to: klik

Można zaczynać. Nim się obejrzałam dziewczyny już były. Wszyscy tańczyli, śmiali się i pili. Była 23:04. Powoli zaczęliśmy przygotowywać się do północy. Gdy wybiła 23:55 wzięliśmy kurtki, kieliszki z drogim z resztą szampanem i wyszliśmy za dom. Na szczęście nie musiałam się bać, że ktoś zobaczy mnie i Harrego np. gdy się całujemy. Nikt nas nie zobaczy. Zaczęliśmy odliczanie od 60.
- 59, 58, 57, 56 - odliczaliśmy chórkiem. Gdy zaszliśmy do 30 spojrzałam na Hazzę, który po chwili klęknął przede mną. Serce mi stanęło.
- Elizabeth, mam do ciebie bardzo ważne pytanie. Czy ty... wyjdziesz za mnie? - powiedział bez przerwy patrząc się w moje oczy. Dla mnie czas stanął w miejscu. W tle słyszałam już 13, 12, 11, 10.
- Tak Harry. Wyjdę za ciebie. - powiedziałam rozklejając się. Loczek wstał, a ja wpiłam się w jego usta. W tym czasie założył mi obrączkę na palec, a w tle usłyszeliśmy krzyk: ''Szczęśliwego nowego roku!''. Niezłe rozpoczęcie nowego roku.
- Moje zakochańce wy, gratulacje. - krzyknęła Emilie i przytuliła nas. Wszyscy zaczęli nam gratulować.
- O matko, nadal to do mnie nie dociera. - powiedziałam przecierając łzy. Dzięki ci panie, że miałam wtedy wodoodporny tuż do rzęs.
- Do mnie też nie. Bałem się, że ze stresu zemdleję, a jednak się udało. - rzekł Harry, mój narzeczony. Przytulił mnie mocno i podniósł. Gdy mnie opuścił na ziemię spojrzałam na pierścionek.
- Jest przepiękny. - szepnęłam sama do siebie. I rozkleiłam się jeszcze raz. To wszystko było takie piękne. Gdy weszliśmy do domu, każdy chwycił za kieliszek.

- Za naszych narzeczonych! - powiedziała Emilie. Wypiliśmy toast i wróciliśmy do zabawy. W pewnym momencie Hazz podszedł do mnie.
- Zapomniałem. Mam dla ciebie spóźniony co prawda, ale mam prezent świąteczny. - powiedział i podał mi małe pudełeczko. Otworzyłam je i ujrzałam piękny wisiorek w kształcie papierowego samolocika. Na jednym skrzydle wygrawerowane było H, a na drugim E.

- O boże, to jest cudowne, ale ja dla ciebie niczego nie mam, przez to wszystko kompletnie zapomniałam. - zmartwiłam się.
- Jesteś tu, jesteś moją narzeczoną, to dla mnie najlepszy prezent. - uśmiechnął się Harry. Odpowiedziałam mu tym samym i pocałowałam go namiętnie. Bawiliśmy się do samego rana, a gdzieś tak o 7:30 dziewczyny poszły do domów. Razem z Harrym od razu ruszyliśmy do łóżka, natomiast chłopcy zobowiązali się posprzątać. Położyłam się obok ukochanego i szczęśliwa odpłynęłam do krainy snów.
                                         

-----------------------------------------------------------------------------------
Witajcie skarby, po mojej, dość długiej przerwie. Chciałabym was przeprosić, bo ten rozdział pisałam na szybko i moja niewierna przyjaciółka wena mnie opuściła  ;c
W każdym razie, dzięki, że czekałyście tak długo.
Z góry dzięki za każdy komentarz, kocham was skarby
♥♥♥