Otworzyłam delikatnie oczy czując, że południowe słońce zaczyna porządnie świecić. Przekręciłam głowę i ujrzałam Harrego, który nadal smacznie spał. Jeszcze przez jakieś pół godziny próbowałam zasnąć, ale moje starania przerwał Lou, który wparował do pokoju.
- Zakochańce, śniadanie na stole! - krzyknął, na co ja rzuciłam w niego poduszką.
- Idź stąd Louis! - starałam się wyrzucić chłopaka, na co on zaśmiał się.
- O nie, tak łatwo nie będzie. - powiedział pod nosem. Już miałam mu się odszczekać, ale niespodziewanie Lou chwycił moją nogę i wyciągnął mnie z pokoju. Dosłownie. Ciągnął mnie za nogę przez cały korytarz aż do schodów. Przez całą drogę darłam się i szarpałam, ale to nic nie dawało. Gdy przyjaciel na rękach zniósł mnie do kuchni i posadził na krześle, myślałam, ze go zabiję.
- Jesteś idiotą Tomlinson! - krzyknęłam. - Przy następnej okazji się zemszczę, jasne?!
- OOO, Louis masz przejebane. - zaśmiał się Hazz schodzący na dół. Gdy wszedł do kuchni, podniósł mnie z krzesła, usiadł na moim miejscu, a mnie usadowił na swoich kolanach. Zjedliśmy w spokoju śniadanie, przepyszne z resztą, i razem z Harrym postanowiliśmy pozmywać naczynia. Zebraliśmy naczynia i zaczęliśmy mycie. W sumie to Hazz mył, a ja wycierałam i układałam w szafce. W pewnym momencie poczułam zimne kropelki wody na moim ciele.
- Harry, czy ty jesteś poważny? Ta woda jest lodowata! - zaśmiałam się. Chłopak znowu oblał mnie wodą, na co ja nie wytrzymałam. I tak zaczęła się ''wojna''. Byliśmy cali mokrzy, ale było przy tym mnóstwo śmiechu. Wtedy wszedł Liam do kuchni.
- Czy wyście powariowali? Co tu się w ogóle dzieje? Wy jesteście nienormalni. - Daddy zaczął się śmiać. Gdy się uspokoił wygonił nas z kuchni, zobowiązując się do posprzątania tego całego bałaganu. Razem z moim narzeczonym, jak to pięknie brzmi, jak już mówiłam razem pobiegliśmy na górę. Poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w TO, poprawiłam włosy i przeczesałam rzęsy maskarą. Zeszłam do salonu i usiadłam na kanapie razem z Harrym, Zaynem i Liamem. Zaczęliśmy rozmawiać, ale przerwał nam dźwięk wiadomości. Wyciągnęłam telefon.
- Finnick napisał. Macie jakieś plany na dziś o 16:30? - zapytałam.
- Nie, chyba nie, a co? - zapytał Zayn.
- Chyba zaczynamy treningi. - odpowiedziałam odpisując na sms. Siedzieliśmy chwilę w ciszy oglądając jakiś głupi teleturniej w telewizji, a potem dołączył do nas Niall. Jakieś 2 minuty później zbiegł Lou.
- Wychodzę, będę za 2 godziny. - oznajmił.
- A gdzie to się wybierasz Lou? - zapytałam zatrzymując przyjaciela.
- Ymm... do sklepu. - odpowiedział niepewnie.
- Nie ściemniaj mi tu, tylko gadaj jak na spowiedzi. Kim jest ta dziewczyna? - walnęłam prosto z mostu. Haha Lou rozgryzłam cię.
- Skąd wiesz, że chodzi o dziewczynę? - zapytał zdziwiony.
- Znam cię nie od dziś. - zaśmiałam się.
- No dobra, jadę się spotkać z... no z moją dziewczyną! Pasuje?! - powiedział zawstydzony Louis.
- Ooo, jak słodko. Lou ma dziewczynę. O matko! - krzyknęłam i przytuliłam przyjaciela. - Czemu mi nie powiedziałeś. Jaka ona jest? Jak ma na imię? Czemu jeszcze jej nie poznałam?! - zaczęłam zasypywać go pytaniami.
- Eli, ty nie musisz jej poznawać, bo ją znasz. - ze zdziwieniem spojrzałam na Louisa.
- Kto? - wydusiłam z siebie.
- Twoja siostra, Julie. - zakrztusiłam się własną śliną gdy usłyszałam te słowa.
- Serio?
- Tak, poznałem ją na tym grillu no i zaczęliśmy ze sobą pisać, spotykaliśmy się. A potem zostaliśmy parą. Tak jakoś wyszło. - zaczerwienił się przyjaciel.
- O mój boże! Jakie to słodkie, nawet nie wiesz jak się cieszę! - krzyczałam z podekscytowaniem. Louis już miał wychodzić, ale zatrzymał go telefon. Gdy skończył rozmawiać przyszedł do salonu.
- Słuchajcie, no bo Jul z Jen, Joshem i Lucy wyjeżdżają dziś, więc przyjadą na chwilę się pożegnać. - oznajmił.
- Na ile wyjeżdżają? - zapytałam.
- Na jakieś 3 miesiące. - usłyszałam w odpowiedzi.
- To dość długo. - stwierdziłam.
- Josh wyjeżdża w delegację, a dziewczyny postanowiły z nim jechać. Jadą do Hiszpanii.
- No to kurde będą mieli wakacje. - zaśmiałam się. Po dziesięciu minutach przyjechali. Co prawda weszli do środka, ale nawet nie usiedli, bo spieszyli się na lotnisko. Przytuliłam Jul i szepnęłam jej do ucha ciche: ''Gratulacje''. Siostra spojrzała się na mnie zdziwiona, ale potem uśmiechnęła się dość speszona. Następnie przytuliłam Jen i zobaczyłam małą Lucy, moją siostrzenicę. Jest przecudowna. Potem podeszłam do mężczyzny, na oko 23 lata z ciemnymi włosami. Jak mniemam to Josh.
- Więc to ty jesteś tą słynną Elizabeth? Strasznie miło mi cię poznać. Wiele o tobie słyszałem. Jestem Josh.
- Miło mi cię poznać Josh. - odpowiedziałam krótko i przytuliłam mojego szwagra. Wydaje się strasznie miły. Szkoda, że nie mogę go teraz lepiej poznać. Zapewne jest bardzo interesującą osobą. Wszyscy się żegnali i ściskali. Jak ja nienawidzę pożegnań. Mam wtedy wrażenie, że nigdy więcej tej osoby nie zobaczę. W końcu nadszedł ten czas, gdy musieli pojechać. Gdy ich samochód zniknął mi z oczu postanowiłam zadzwonić do przyjaciół. Skontaktowałam się z każdą osobą, która weźmie udział w treningach. Na szczęście wszyscy się zgodzili. Ustaliliśmy, że spotkamy się na miejscu, pod samym hangarem. Mijały minuty, a ja nie miałam co robić. Poszłam do siebie do pokoju, chwyciłam za laptopa i zaczęłam grzebać w internecie. Znalazłam artykuł: ''Elizabeth, co ty wyrabiasz?!''. Czytając nagłówek poczułam dziwne uczucie w żołądku. Zaczęłam czytać i nie mogłam w to uwierzyć. Pisali straszne bzdury, oprócz tego, że ja i Harry jesteśmy razem. To akurat prawda, ale wszystko inne było zmyślone. Z tego co przeczytałam wynikało, że jestem puszczalska i pieprzę się z każdym dla kasy i innych zysków. Wybaczcie słownictwo. Czytając komentarze miałam łzy w oczach: '' [...] a to dziwka!!!'' ; ''Niech się odwali od 1D!'' ; ''Chyba zabiję tą sukę [...] jak może się tak puszczać, pewnie wykorzystuje Hazzusia i Lou. Zajebię ją!''. Łzy sunęły po moich policzkach. Byłam gotowa na negatywne komentarze, ale chociaż uzasadnione, a nie po jakimś zmyślonym artykule na plotkarskiej stronie internetowej. Weszłam na Twittera, a tam nie było lepiej. W sumie większość wpisów to były hejty i wyzwiska. Płakałam coraz bardziej. Było kilka osób, które mnie broniły, ale hejterów było więcej. Zalewając się łzami, siedziałam na podłodze i patrzyłam na to wszystko. Jak na złość Harry musiał przyjść.
- El, bo wiesz... - urwał i spojrzał na mnie. Szybko wytarłam łzy i uśmiechnęłam się. - Co się stało? Czemu płaczesz? - podszedł szybko i usiadł obok mnie.
- Przecież nie płaczę, o co ci chodzi? - starałam się powiedzieć to jak najweselej, jednak w efekcie kolejne łzy cisnęły się na zewnątrz.
- Mów, co się stało. - powiedział Styles wpatrując się we mnie badawczo.
- Na prawdę nic, widzisz, że przecież jestem szczęśliwa, wesoła i w ogóle. - na darmo próbowałam mu wmówić te bzdety, bo łzy już kapały z moich oczu. Hazz spojrzał na laptopa, a potem na mnie. Szybko zamknęłam urządzenie, ale Harry był szybszy. Chwycił go i siadając na łóżku zaczął czytać. Zobaczyłam, że jego mięśnie się spięły. Odłożył komputer na łóżko i podszedł do mnie. Usiadł opierając się o ścianę i łapiąc mnie delikatnie, przeniósł mnie na swoje kolana. Usiadłam na nim okrakiem i wtuliłam się w jego ciało. Otulił mnie swoimi ramionami i pocałował mnie w czoło.
- Nie przejmuj się tym. To nic nie znaczy. Cii, już w porządku. - szeptał cicho głaszcząc mnie po głowie. Jego koszulka była coraz bardziej mokra od moich słonych łez. Siedzieliśmy tak jakiś czas w ciszy, która mi odpowiadała. Gdy trochę już się uspokoiłam, podniosłam głowę i spojrzałam w oczy mojego ukochanego.
- Kocham cię. - szepnęłam cicho.
- Ja ciebie też kochanie. - odpowiedział Harry.
- Wyobrażasz sobie, że jakieś pół roku temu nie mogliśmy na siebie patrzeć? A teraz nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - uśmiechnęłam się.
- Gdybyśmy wtedy nie poszli na ten spacer i gdybym nie zobaczył Pameli z tym mięśniakiem to nie wiem jakby się to wszystko potoczyło. Ale dziękuję Bogu, że mam ciebie. - powiedział Styles, a ja w odpowiedzi złączyłam nasze usta w słodkim pocałunku. Siedzieliśmy w pokoju rozmawiając, aż do 15:45, gdy przyszedł Zayn z informacją, że musimy jechać. O 16:00 wyruszyliśmy.
- Daleko jeszcze? - marudził Nialler. - Jestem głodny!
- Dopiero wyjechaliśmy, siedź cicho Niall. - odparł mu zdenerwowany Zayn. Droga minęła nam w strasznej ciszy. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowaliśmy samochód na wcześniej ustalonym miejscu i wysiedliśmy. Budynek z zewnątrz nie wyglądał zachęcająco, ale gdy weszliśmy do środka, szczęki nam opadły. Zaraz na wejściu znajduje się wielka sala treningowa z najróżniejszym sprzętem, nawet zauważyłam ring. Po prawej stronie znajdowały się drzwi, które w tym momencie były otwarte. W środku zauważyłam wielką czerwoną kanapę, kuchnię, oraz drzwi, które jak zdążyłam się domyślić po obrazku, prowadziły do łazienki. Gdy przekroczyliśmy próg hangaru, przywitał nas roześmiany Finnick.
- Witajcie w naszej norze. - zaśmiał się. - Są już wszyscy? - zapytał, a ja rozejrzałam się.
- Tak, to wszyscy. - potwierdziłam.
- To świetnie. WR! Zaczynamy! - krzyknął. Wszyscy usiedliśmy w jednym miejscu, a Finn zaczął mówić.
- Więc tak, witam was w naszej małej kryjówce. Tutaj spędzicie wiele godzin, a dokładnie 5 godzin dziennie, codziennie, przez miesiąc. Treningi zaczynamy o 6:00 rano, kończymy o 11:00. Spotykamy się tutaj. Zaraz podzielimy was na 5 grup po 2 osoby. Jest pięć osób, które będą was uczyć. Macie tylko 6 dni zajęć z jednym nauczycielem. Potem macie z następnym. Więc tak. To jest Geogre. - wskazał na mężczyznę, którego nie znałam. - On w sumie nie jest nauczycielem, ale będzie stał na straży i gdyby któremuś z was cokolwiek się stało, to on był do niedawna sanitariuszem, więc może pomóc. Dave, on będzie uczył was samoobrony. Jego brat Oz nauczy was trochę teorii, gdzie uciekać, jak się chować itd. Mick będzie trenował waszą wytrzymałość, żebyście po 100 metrach biegu, nie padli na twarz. Jake nauczy was walki wręcz, oraz jak walczyć przedmiotami codziennego użytku. No a ja, Finnick, nauczę was posługiwać się bronią, głównie palną. To chyba wszystko. Zaczynajmy. Elizabeth będzie w grupie z Emilie, Aurelia z Danielle, Perrie z Louisem, Liam z Zaynem, a Harry z Niallem. Od jutra, od szóstej zaczynamy nasze 30 dni treningu. Chce ktoś coś powiedzieć? - zapytał Finn. Nikt się nie odezwał więc zakończył to spotkanie. - W takim razie, do zobaczenia jutro. - pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domów. Ale następnego dnia znowu się widzieliśmy, i następnego, i następnego. Widywaliśmy się przez następne 30 dni. Trening był strasznie męczący, ale opłacało się. W dzień gdy zakończył się trening, dostaliśmy własną broń, którą mieliśmy ze sobą nosić, zawsze i wszędzie. Byliśmy przygotowani na wszystko. Przynajmniej tak nam się wydawało. Minął chyba już tydzień od zakończenia naszej pracy. Wstałam wczesnym rankiem i ze zdziwieniem stwierdziłam, że Harrego nie ma obok. Zeszłam na dół. Cały dom był pusty. W kuchni leżała karteczka z informacją, że chłopcy zostali pilnie wezwani do Modest i że wrócą ok. 12. Spojrzałam na zegarek, była 8:43. Szlag, co ja będę robiła. Usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Chwilę potem usłyszałam jak samochód wjeżdża na nasz podjazd. Miałam cichą nadzieję, że chłopcy wrócili wcześniej. Wyjrzałam przez okno.
- O kurwa. - powiedziałam cicho.
----------Nowi bohaterowie!------------
Josh Hutcherson, 25 lat. Mąż Jennifer, ojciec Lucy. Od urodzenia mieszka w Londynie, często wyjeżdża za granice w celach służbowych. Więcej dowiecie się w następnych rozdziałach.
Lucy Hutcherson, 2 lata. Córka Jennifer i Josha Hutcherson.
-----------------------------------------------------------------------
Witam was moje skarby. Po kolejnej przerwie... ;c
Przepraszam was za to, że tak rzadko dodaję rozdziały. Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, mam nadzieję, że mnie rozumiecie.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :)
Dziękuję za każdy komentarz.
5 komentarzy = następny rozdział
Kocham was skarby ♥
Aaaa jakie to niewiarygodnie zajebiste. *.* KOCHAM TO!!! <3
OdpowiedzUsuńAa booooski!!!! <3
OdpowiedzUsuńto jest po prostu ŁAŁ!!!
OdpowiedzUsuńPER-FECT. :3
OdpowiedzUsuńTeraz tylko czekać na next! <3 Kocham! *.* ~Stylesowa :*
OdpowiedzUsuńŚwietne jak zwykle bo inaczej być nie może czekam na następny z niecierpliwieniem.
OdpowiedzUsuńKocham Cię :*
Szykuj się kiedy do mnie przyjeżdżasz