piątek, 16 maja 2014

Epilog: This is the story of us all...

                                               
muzyka: klik


                                                    ***Oczami Harry'ego***

Szedłem powoli w kierunku mojej ukochanej. Krok po kroku zbliżałem się do otwartej trumny. Przez cały czas nie mogłem w to uwierzyć, nie chciałem patrzeć do środka. Bałem się tej prawdy, jednak muszę to zrobić. Dotknąłem palcem drewna po czym spojrzałem na twarz mojego aniołka. Blada, zimna, sztywna. Miała na sobie zieloną sukienkę. Kochała ten kolor. Jej spokojny wyraz twarzy i zamknięte oczy sprawiały wrażenie jakby spała. Tylko, że z tego snu nigdy się nie obudzi. Łzy bez przerwy wypływały spod moich powiek. Nie miałem zamiaru ich powstrzymywać. Dotknąłem delikatnie jej policzka i ucałowałem ukochaną w czoło. To najgorsza rzecz mogąca spotkać człowieka. Pochować swój skarb, swojego aniołka, swoje serce. Z pustką na miejscu gdzie powinien być organ pompujący moją krew, odwróciłem się i siadając na fotelu wybuchnąłem spazmatycznym płaczem zanosząc się łzami. Sam pogrzeb, samo zakopywanie mojej El, było nie do zniesienia, zrzucali na nią piach jak na nie wiadomo kogo. Wtuliłem się w ciało mojej mamy, która przyjechała pięć dni temu aby mi ''pomóc w poradzeniu sobie z tą tragedią''. Gdyby to coś dało... Przyszło mnóstwo ludzi, a ja jak kołek stałem w deszczu patrząc jak moja narzeczona odchodzi na zawsze. Przez następną godzinę siedziałem obok grobu i płakałem. Podszedł do mnie Lou i złapał za ramię.
- Harry, chodźmy już. Robi się późno, nie możesz to siedzieć w nieskończoność. - odpowiedziałem mu ciszą. - Im dłużej zwlekasz, tym trudniej będzie ci odejść.
- Ja nie chcę jej zostawiać Lou, ona tam leży sama, w ciemności, a przecież ona boi się ciemności, muszę z nią być. - mówiłem jak obłąkany.
- Stary wiem co czujesz, ale...
- Gówno wiesz Louis - odpowiedziałem mu. - Dla ciebie to była przyjaciółka, dla mnie sens życia. Kochałem ją, nadal kocham.
- Harry ja też ją kocham i czuję to samo co ty.
- Dlaczego ten skurwiel mi ją zabrał?! - krzyknąłem chowając twarz w dłonie.
- Nie wiem Hazz, ale dostał za swoje, chodź do domu. - bez słowa wstałem, uroniłem jeszcze kilka łez i odszedłem. W domu powiedziałem wszystkim, jak bardzo ich kocham, tłumacząc się, że to przez te wszystkie emocje czułem potrzebę podziękowania im. Tak na prawdę to było pożegnanie. Ucałowałem moją mamę i siostrę. Będę za nimi tęsknił. Przytuliłem przyjaciół, potem Slenderka i Sherlocka. Niezauważony wymknąłem się z domu. Powoli kroczyłem w kierunku Tower Bridge. Ciągle padał deszcz, przez co słone łzy nie rzucały się w oczy aż tak bardzo. Stanąłem przy poręczy jak zwykły przechodzeń i myślałem. Postanowiłem, że to zrobię. Dla Elizabeth, mojego słonka. Przeszedłem na drugą stronę poręczy, której trzymałem się z tyłu. Pode mną rozciągała się piękna Tamiza, w której zaraz miałem umrzeć. Pewna dziewczyna starała się mnie powstrzymać, przekonywała mnie, ale byłem nieugięty. Po lewej stronie usłyszałem krzyk.
- Harry! Nie ruszaj się! Ani mi się waż! - krzyknął Zayn, a za nim z samochodu wybiegł Louis, Liam i Niall. Przykro mi, że będą świadkami mojej śmierci. - Hazz, wracaj z nami do domu, błagam nie rób nam tego. Straciliśmy El, nie chcemy tracić ciebie!
- Pochowajcie mnie obok Elizabeth, dobrze? - zapytałem nie zważając na słowa przyjaciela.
- Nigdzie nie będziemy cię chować, wracasz do domu!
- Żegnajcie. - powiedziałem cicho.
- Błagam nie! - krzyknął Niall z płaczem.
- Przepraszam. - odpowiedziałem szeptem i zrobiłem krok do przodu. Słyszałem krzyk za moimi plecami, jednak było już za późno. Powietrze otulało mnie i nie czułem już strachu, ani wątpliwości. Uderzyłem o wzburzoną taflę wody, sekunda zimna, a potem nic. Kompletnie nic, błogi spokój i cudowna cisza. Tak skończyło się moje życie...

                                                             *** Następnego dnia ; artykuł w gazecie***

HARRY Z ONE DIRECTION POPEŁNIŁ SAMOBÓJSTWO!
Harry Styles (21 l.†) w nocy z 27 na 28 lutego popełnił samobójstwo skacząc z londyńskiego mostu. Wszystko wskazuje na to, że zrobił to, przez śmierć swojej ukochanej Elizabeth Sullivan (20 l.†), z którą musiał ukrywać związek. Elizabeth zmarła na skutek licznych urazów wewnętrznych spowodowanych brutalnym pobiciem. Najwyraźniej Styles nie umiał sobie z tym poradzić. One Direction się rozpadło, fanki zrozpaczone, a rodzina i przyjaciele Harry'ego ledwo co trzymają się na nogach. Odkąd ta informacja okrążyła cały świat, gwałtownie wzrosła liczba samobójstw wśród dziewcząt w przedziale wiekowym 12-17 lat. Morderca Elizabeth został skazany na dożywocie bez możliwości wyjścia warunkowego. Młodego członka One Direction pochowano obok swojej ukochanej. Na ich grobach bez przerwy palą się tysiące zniczy. Wszyscy zadają sobie pytanie: ''Dlaczego?'', my jedynie mamy nadzieję, że teraz są razem i są szczęśliwi. <DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU NA STRONIE 37>

                                                                   ***Oczami Louis'a***

Patrzyłem jak mój przyjaciel leci w dół i nie mogłem w to uwierzyć, kolejny pogrzeb tak bliskiej mi osoby. Wszystko się zmieniło. Razem z chłopakami wspieramy się, ale nie jest łatwo. Ludzie mi powtarzają, że muszę mieć nadzieję na lepsze jutro. Boję się, że to ''lepsze jutro'' nigdy nie nadejdzie. Straciłem chęć do życia. Już prawie w ogóle się nie uśmiecham. Każdy z nas, kto został na tym pojebanym świecie, umiera w środku. Elizabeth i Harry są w niebie, szczęśliwi, a my tu zostaliśmy z bagażem wspomnień i bólu. Nic już nie będzie takie samo...
I tak właśnie kończy się ta historia...
Historia nas wszystkich...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz