czwartek, 15 sierpnia 2013

We, we don't have to worry about nothing ♥

Ciemność przed oczami widziałam stosunkowo krótko, skoro operacja miała trwać prawie do rana. Przebudziłam się, ale oczy pozostawiłam zamknięte. Słyszałam muzykę. W radio leciała moja ulubiona piosenka ,,They don't know about us''. Chwilę później odezwał się spiker: ,,Ten kawałek został zadedykowany przez słuchacza o loginie: Fanka364. Piosenka jest dla naszej kochanej Eli. Eli, budź się i bądź razem z nami. Nie zostawiaj nas, rodziny i przyjaciół. Wracaj do nas jak najszybciej.''. Te słowa bardzo mnie zadziwiły. No w sumie może chodzić o jakąś zupełnie inną Eli. Jest pełno takich ludzi, prawda? Otworzyłam powoli oczy i momentalnie oślepił mnie blask. Lampy na suficie nieźle dają po oczach. Rozejrzałam się po pokoju. Z prawej strony było wielkie okno, które poinformowało mnie, że nadchodzi ranek. Na przeciwko mojego łóżka były drzwi. Spojrzałam w lewo i zobaczyłam Harrego. ''Najwyraźniej śpi'' - pomyślałam. Na wpół leżał na moim łóżku, a na wpół na krzesełku. Cały czas trzymał moją lewą rękę, która była mokra. Prawdopodobnie od łez, bo Hazza był cały czerwony i opuchnięty. Dlaczego on płakał? Co się stało? Delikatnie wysunęłam lewą dłoń z jego uścisku i pogłaskałam go najpierw po dłoni, potem po czole. Natychmiastowo się obudził. Spojrzał na mnie ze zdziwioną miną. Siedział na krzesełku wpatrzony we mnie z wybałuszonymi gałami. Jakby nigdy na oczy mnie nie widział.
- Harry, co ci? Co ty odwalasz? Coś z główką nie tak? - zapytałam się, pukając się palcem w głowę, a on wstał, podszedł do mnie i przytulił. Tulił mnie bardzo długo, a ja nie protestowałam. Kocham jego dotyk, kocham to jak mnie przytula.
- Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem. Boże, jak ja cię kocham. Dziękuję ci panie, że się wreszcie obudziłaś. Nie mogę w to uwierzyć. - szeptał Hazza nie wypuszczając mnie z objęć.
- Harry, czy ty upadłeś na głowę? Co się stało? - powiedziałam ze śmiechem. - Przecież byłam pod narkozą tylko kilka godzin.
- Eli, ty nie byłaś pod narkozą kilka godzin. Zapadłaś w śpiączkę. - oznajmił loczek cicho wycierając łzy. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Co?! Co ty powiedziałeś? To niemożliwe. Nie, to niemożliwe. Weź mnie nie wkręcaj. Ja przed chwilą zasypiałam. - złapałam się za głowę. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
- Nie zasypiałaś przed chwilą...
- Ile spałam? Harry, ile ja spałam?
- Miesiąc i 13 dni. - odpowiedział Hazza. Na tę wieść ukryłam swoją twarz w dłoniach. Nie potrafiłam jednak ukryć łez. Łez szczęścia, ale też łez smutku.
- Cud, że w ogóle się obudziłaś. Lekarze mówili, że są małe szanse. - powiedział Harry patrząc w podłogę. Podniósł na mnie wzrok. - Ej, mała. Spokojnie, już dobrze. Nie płacz, bo ja się rozpłaczę. - szeptał Harry. Wtuliłam się w jego pięknie pachnącą koszulkę.
- Harry, ale dlaczego ty tu spałeś?- zapytałam po chwili przecierając łzy.
- Ja tu spałem noc w noc. Wychodziłem stąd tylko do toalety, no i żeby się umyć, ogarnąć. Nie mogłem cię zostawić. Za każdym razem gdy wychodziłem z twojej sali miałem wrażenie, że zaraz się obudzisz, a mnie przy tobie nie będzie. Chyba powinienem zawiadomić resztę.
- Poczekaj, ja to zrobię. - powiedziałam i uśmiechnęłam się szyderczo. Wzięłam telefon Hazzy i wybrałam numer Louisa.
''- Halo? - usłyszałam w słuchawce.
- Cześć Lou, co tam u ciebie? - powiedziałam delikatnie zmieniając głos.
- A kto mówi?
- To już mnie nie pamiętasz? Jak możesz? - omal nie wybuchłam ze śmiechu.
- Nie rozumiem o co chodzi?
- Ja nie mogę. Przyjeżdżaj do szpitala nie ogarze. I weź Ariel, Emi i chłopaków. - powiedziałam ze śmiechem.
- Eli, boże czy to ty? - zapytał po chwili ciszy. W tle usłyszałam krzyki, dziwne krzyki.
- A kto inny? ''- w tym momencie usłyszałam charakterystyczny dźwięk, który powiadomił mnie o zakończeniu rozmowy. Razem z Harrym śmieliśmy się do łez. Piętnaście minut później wpadł zdezorientowany Louis. Za nim przybiegły Aurelia i Emilie, a na końcu wbiegli Niall, Liam i Zayn. Cała szóstka stała przed moim łóżkiem i wpatrywali się we mnie, jak razem z Harrym śmialiśmy się z ich reakcji.
- O mój boże... to nie sen prawda? - zapytała Ariel szczypiąc się po rękach.
- To wy już we mnie zwątpiliście? Ja tak łatwo nie daję za wygraną. - uśmiechnęłam się i zaczęło się ściskanie. Wszyscy cieszyli się jak dzieci. Wtem wszedł lekarz.
- Dzień dobry, a co się tu... - zawiesił głos i patrzył się na mnie. Zdjął okulary i podrapał się po łysej głowie.  - To nie możliwe...
- Dzień dobry panie doktorze. Jak samopoczucie? - zapytałam.
- Jak to się stało? Przecież próbowaliśmy kilka razy panią wybudzić i nic nie podziałało. Boże...
- No tak jakoś się obudziłam. Otworzyłam oczy. - zaśmiałam się. Doktor natychmiastowo wyszedł z sali i wrócił z całym tłumem pielęgniarek, które wyprosiły moich przyjaciół. Zaczęły się badania, najróżniejsze. Zaczęło mnie to wszystko męczyć.
                                                        ***Trzy tygodnie później***
Nie widziałam przyjaciół od mojego wybudzenia. Czuję się z tym okropnie. Moja jedyna rozrywka to rehabilitacja, która już odniosła skutki. Mogę chodzić! No nie mogę jeszcze biegać, ani tańczyć, skakać i tak dalej, ale moja rehabilitantka mówi, że z czasem się polepszy. Moje wyniki są coraz lepsze. Lekarze mówią, że jutro powinnam dostać wypis ze szpitala. Teraz muszę się wyspać. Ułożyłam głowę na poduszce i szybko zasnęłam. Rano obudziła mnie pielęgniarka.
- Panno Sullivan. Została pani wypisana. Teraz pomogę pani się ubrać, spakować i odprowadzę panią do samochodu dobrze?
- Oczywiście. - powiedziałam przeciągając się. Z pomocą pielęgniarki wstałam i ubrałam się. Potem spakowałam swoje rzeczy i zostałam wyprowadzona z sali. Siedziałam na krzesełku obok rejestracji i czekałam. Po 10 minutach zobaczyłam Stylesa. Spojrzał na mnie i ruszył w moją stronę. Powoli wstałam i z pomocą pielęgniarki podeszłam do niego. Momentalnie wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Harry objął mnie i podniósł do góry.
- Tęskniłem moja księżniczko. - wyszeptał mi do ucha. W odpowiedzi pocałowałam go namiętnie w usta.
- Ja też mój książę. - powiedziałam. Pożegnałam się z pielęgniarką, podziękowałam lekarzowi i opuściłam szpital. Doczłapałam się do samochodu i przywitałam się z przyjaciółmi. Przyjechali po mnie wszyscy. Wszyscy oprócz Liama i Louisa. Jechaliśmy dobre 2 godziny. Wszyscy jakoś dziwnie byli cicho. Nikt się nie śmiał. Nikt nie rozmawiał.
- Ej, no ludzie. Co wy tacy dziwni? - zapytałam.
- My? Dziwni? Wydaje ci się. - pośpiesznie powiedziała Emilie. Wiedziałam, że coś jest nie tak.
- No dobra, to w takim razie gdzie jest Louis?
- Musiał zostać w domu, jest przeziębiony, a Liam został na wszelki wypadek przypilnować Louisa. - oznajmiła Emi.
- Aha, tylko jeszcze jedno mnie interesuje. - powiedziałam.
- Tak?
- Dlaczego zachowujecie się tak dziwnie?!
- No, trochę nam głupio, ale wtedy jak byłaś jeszcze w śpiączce, to był pogrzeb twojego taty, znalazła się para, która chce kupić dom. I ... - zacięła się Emi.
- I... - ciągnęłam.
- I Lou znalazł list od twojego taty zaadresowany dla ciebie. Spokojnie nie czytaliśmy go, ale myślimy, że twój tata chciał ci coś ważnego przekazać. Twój tata chyba coś wiedział. Coś co ty musisz wiedzieć. - zdziwiłam się na tę wieść. Po co mój tata pisałby mi list? Dojechaliśmy do domu i od razu z moimi rzeczami popędziłam do mojego pokoju. No znaczy popędziłam w swoim tempie. Postanowiłam, że list otworzę wieczorem, jak będę sama. Potem poszłam do Louisa, który siedział na kanapie w salonie.
- Cześć Lou. - powiedziałam siadając obok przyjaciela na kanapie.
- Cześć Szczurza Mordka. Jak się chodzi? - zapytał ze śmiechem.
- Sam jesteś Szczurza Mordka, a chodzi się wspaniale.  - uśmiechnęłam się. Wtedy do salonu wpadli chłopcy z Danielle, Ariel i Emilie. Pierwszy raz widziałam Danielle na żywo. Wstałam i podeszłam do niej. Wyciągnęłam rękę w jej stronę.
- Elizabeth, albo Eli. Jak wolisz. - powiedziałam z uśmiechem.
- Danielle. - odparła i przytuliła mnie. - Jesteś bardzo dzielna. Podziwiam cię.
- Dzięki wielkie, jesteś wspaniała. -powiedziałam siadając z nią na kanapie. Po obejrzeniu jakiegoś nudnego filmu, postanowiliśmy zagrać w pytanie czy wyzwanie. W pewnym momencie Louis wylosował Harrego.
- Hazza, prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie. - odpowiedział loczek.
- No dobra to... pocałuj... naszą kochaną Aurelię. - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
- Mnie? - zapytała Ariel.
- Nie, ku*wa kanapę. Oczywiście, że ciebie. - powiedział Louis. Harry dyskretnie spojrzał na mnie, a ja dałam mu do zrozumienia, że to tylko gra. Zgodnie z wyzwaniem, Hazza pocałował Arielkę, a potem kręcił butelką. W trakcie gry poszłam na chwilę do kuchni. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zamarłam.
- Ed? Boże, czy to ty? - zapytałam niepewnie.
- Tak, to ja. We własnej osobie. Harry w domu? - spojrzałam na niego jeszcze raz i cicho pisnęłam ze szczęścia.
- O boże, jestem twoją fanką. - mówiłam przejęta. - Mogę cię przytulić?
- Jasne. - uśmiechnął się słodko i rozłożył ramiona. Podeszłam w jego stronę i przytuliłam go. Nagle za sobą usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Harrego z skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej.
- Czy mam być zazdrosny? - zapytał z uśmiechem. Powoli wyszłam z objęć Eda i ucałowałam Harrego w policzek.
- Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie. - powiedziałam i poszłam do salonu. Usiadłam na swoim miejscu i włączyłam się w grę, która rozkręciła się na dobre. Następna butelką kręciła Ariel. Wypadło na mnie.
- Eli, prawda czy wyzwanie?
- Prawda. - oznajmiłam.
- Ale, Eli ty cały czas bierzesz pytania, weź wyzwanie chociaż raz.
- No dobra... wyzwanie. - powiedziałam zrezygnowana. Wiedziałam, że ta menda społeczna mi coś dowali.
- No dobra, Eli bierze wyzwanie, no to musimy jej coś dowalić. - wiedziałam, ja ku*wa wiedziałam.
- Niech kogoś pocałuje! - krzyknął Niall.
- Niall! - powiedziałam karcąc go wzrokiem. - Żadnych naleśników do końca miesiąca!
- Wycofuję to, ja nic nie powiedziałem! - zaczął się drzeć.
- Za późno, więc tak. Kochana moja. Pocałuj... hm...  już wiem! Pocałuj Zayna, ale jest pewien haczyk. To ma być francuski pocałunek i ma trwać przynajmniej 3 minuty.
- Ku*wa, ale mi dowaliłaś. Zemszczę się! - powiedziałam do Ariel. Podeszłam do Zayna i wpiłam się w jego usta. Wiem, że to nie fair w stosunku do Harrego, ale z drugiej strony on też całował się z Ariel. Pewnie gdyby ktoś mnie teraz zobaczył powiedziałby, że jestem dzi*ką, że się pewnie puszczam na prawo i lewo, albo na lewo i prawo. Mam gdzieś opinię innych. Każdy był kiedyś młody i każdy chociaż raz zagrał w butelkę. Nikt nie jest świętoszkiem. To w końcu tylko gra. Minęła chyba 1/6 czasu, a do pokoju wszedł Harry z Sheeranem. Spojrzałam na niego jednym okiem i zobaczyłam jego minę.
- Nie no, normalnie muszę cię cały czas pilnować. - powiedział śmiejąc się i siadając na moim miejscu na kanapie. Nie przerywając czynności pokazałam palcem na Aurelię. Chyba zrozumiał o co chodzi. Ed usiadł obok niego. Wszystkim po chwili zaczęło się nudzić, więc przerwaliśmy w połowie. Wstałam i przesunęłam stół pod ścianę. Wszyscy zasiedli na podłodze. Wzięłam butelkę z nadzieją, że wypadnie na Arielkę. I nie myliłam się.
- No więc Aurelio. Prawda czy wyzwanie?
- Hm... prawda
- No więc pytanie. Fajnie. No to... - przerwałam na chwile. - Który z chłopców obecnych tutaj, podoba ci się najbardziej?
- Mogę dać fanta?
- Ok, ale ja wybieram. - powiedziałam z uśmiechem.
- No dobra... - poddała się przyjaciółka.
- Ściągaj bluzkę. - odezwałam się stanowczo.
- Że co?
- Bluzkę ściągaj, co ty głucha? - przyjaciółka spiorunowała mnie wzrokiem, ale wykonała moje polecenie. Cała część męska skierowała się w jej stronę. Graliśmy jeszcze chyba z pół godziny. Potem Liam z Danielle oraz Emilie z Niallem poszli na podwójną randkę. Następnie Harry z Edem poszli do sklepu. Siedziałam na kanapie z Aurelią, Malikiem i Louisem. Zajadaliśmy popcorn, ale z naszymi zdolnościami, zwykłe jedzenie przerodziło się w bójkę na żarcie, jak to stwierdziła Arielka. Zrobił się nie zły bajzel, więc razem z Zaynem zaczęliśmy sprzątać. Pracę przerwał nam dźwięk otwierania drzwi. Zobaczyłam, że wrócił Harry, ale Eda nigdzie nie widziałam. Podeszłam do Hazzy. Miał strasznie dziwną minę.
- Harry, wszystko gra? Co ty masz w pudełku? Nie byliście w sklepie?
- Wszystko ok. Nie mam nic w pudełku. Byliśmy w sklepie, ale... - przerwał na chwilę. - To ja może pójdę do siebie.
- O nie kochanieńki. Co zrobiłeś? Po co ci to pudełko?
- Ale nie będziesz na mnie zła? - zapytał wbijając wzrok z podłogę.
- Nie będę.
- No dobra, ale chodź do pokoju. - powiedział łapiąc mnie za rękę i ciągnąc po schodach.
- A wy gdzie się wybieracie? - usłyszałam głos Louisa za nami.
- Idziemy do pokoju. - powiedziałam z uśmiechem. - Zaraz wracamy.
- Pamiętaj Harry co ci mówiłem. - zwrócił się do lokatego grożąc palcem. Zaśmiałam się cicho i pobiegłam za moim chłopakiem. Usiadłam na łóżku chłopaka, a Harry usiadł na przeciwko mnie. Położył między nami pudełko i otworzył je. Spojrzałam do środka. Prawdę mówiąc przeraziłam się. W środku leżał mały, wychudzony kotek. Był po prostu przeuroczy, ale dlaczego Hazza przyniósł do domu kotka? Skąd on go ma? O co tu chodzi?
- Słodki prawda? - zapytał loczek.
- Tak, jest bardzo słodki, ale skąd ty go masz?
- Znalazłem go na ulicy i poszedłem z nim do weterynarza. Na szczęście nic mu nie jest, tylko jest bardzo zagłodzony. - stwierdził Harry.
- To świetnie, ale ty masz zamiar go zatrzymać? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Nie, no oczywiście, że nie. - zaprzeczył.
- To dobrze, już się ba...
- My go zatrzymamy. Będzie nasz. Wspólny. - przerwał mi. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Harry, czy ty chcesz, żebyśmy zajęli się bezdomnym kotem?
- Tak, baardzo chcę. No zobacz jaki on słodki. - powiedział Hazz podając mi kotka. Wzięłam go na ręce, a on miauknął cichutko. Nie mogłam na to patrzeć. Miałam ochotę go schrupać taki był słodki.
- Boże, jaki on jest cudowny. Już go kocham, ale czy chłopcy nie będą mieli nic przeciwko?
- Miejmy nadzieję, że nie. Najwyżej ich zaszantażujemy i tyle. - zaśmiał się Harry.
- Jak go nazwiemy?
- Znalazłem go z karteczką : '' Sherlock '' . Więc co ty na to?
- Pasuje do niego. - stwierdziłam i przytuliłam go delikatnie. - Gdzie Sherlock będzie spał?
- Będzie spał z nami.
- Nami? - zapytałam unosząc brew.
- No wiesz, skoro mamy razem dziecko, w postaci kota to chyba można co?
- Ty jesteś nie poważny, ale dobra. Mi pasuje. Pytałeś się weterynarza, co nasz kotek może jeść?
- Powiedział, żeby na razie dawać mu mleko, a jak podrośnie to karmę dla juniorów. Heh, juniorów. - zaśmiał się Harry.
- Ok, to ja lecę do kuchni i zaraz wracam. - powiedziałam na odchodne i wyszłam. Cicho dreptałam do pomieszczenia chwyciłam mleko z lodówki i małą miseczkę.
- O, chce ci się pić? - usłyszałam głos Lou.
- Co ty mnie szpiegujesz czy co? - zapytałam. - Jestem dużą dziewczynką.
- Właśnie widzę. - spojrzałam na niego zdenerwowanym wzrokiem i pokazałam mu język. - Wredzielco! - krzyknął za mną Lou. Weszłam do pokoju i zobaczyłam jak Harry trzyma jakieś zdjęcie.
- Eli, wypadło ci z kieszeni. - powiedział podając mi fotografię. Spojrzałam na nią. Faktycznie to moja.
- Pewnie chcesz teraz wiedzieć kto to prawda?
- Ciekawi mnie to bardzo. - powiedział Harry klepiąc miejsce obok siebie na znak, żebym usiadła. Zajęłam swoje miejsce i głośno westchnęłam. Powrót do przeszłości jest dla mnie bardzo trudny.
- To - pokazałam palcem na zdjęciu. - Jestem ja, po prawej to Aurelia, obok niej Paulina, a z mojej lewej to Łukasz. Byliśmy przyjaciółmi. - z trudem powstrzymywałam łzy.
- Łukasz i Paulina mieszkają w Polsce? - zapytał Hazza.
- Można tak powiedzieć. Są w Polsce, ale nie żyją... - powiedziałam cicho.
- O jejku, współczuję. - powiedział Harry obejmując mnie ramieniem. - Chcesz się komuś wyżalić?
- Tak... - odpowiedziałam wycierając łzę z policzka.
- No to zamieniam się w słuch.
- Ta historia nie jest zbyt kolorowa. Poznaliśmy się...

------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie 14 rozdział! ♥
Mam nadzieję, że się podoba. Moim zdaniem to ten rozdział jest nudny i nie jestem z niego dumna. Piszcie swoje opinie. Kocham was siostrzyczki :*
3 wasze komentarze i wstawiam następny rozdział :3
♥♥♥

9 komentarzy:

  1. O boże... to jest okropne!!! Po co ty to wszystko piszesz?! I tak nikt tego nie czyta!!! Oczy mnie bolą od tego bezsensownego beztalencia!!! Wypier... z internetu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty jestes jakis pojebany. Po co piszesz te komentarze. Jak masz jakis problem to do lekarza a nie. Zazdroscisz jej talentu i tyle. Jestes jebanym beztalenciem. I to ty stad wypierdalaj! -.-

      Usuń
    2. Anonimie 1, jeśli ci się nie podoba moje opowiadanie, to go nie czytaj. Nikt ci nie każe. Do wspaniałego anonimka ♥. Dziękuję ci z całego serca, że mnie bronisz, to na prawdę podnosi na duchu i wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że następny rozdział będzie lepszy i obejdzie się bez zbędnych wyzwisk ze strony anonimowych negatywnych komentatorów.

      Usuń
  2. Jestes genialna zlotko. Kocham twoje opowiadania. Pozdrowionka z Sulechowa. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ♥
      Pewnie trochę się powtarzam, ale takie wspaniałe komentarze sprawiają, że jestem baardzo szczęśliwa i dzięki, za tak wspaniały komentarz.
      O właśnie, dzięki za pozdrowienia.
      Pozdrawiam ja również z Torunia :)
      ♥♥♥

      Usuń
  3. Kocham twoje opowiadanie ! I składa się, że mam na imię Paulina... ♥♥♥ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo ♥♥♥
      Mówię z góry, że przepraszam za taką ''rolę''. Wybierałam imię zupełnie przypadkowo :3
      Pozdrawiam
      ♥♥♥

      Usuń