niedziela, 15 września 2013

Everybody lives, and everybody dies ♥

Muzyka: Włącz (jeśli się skończy to włącznie jeszcze raz)

W tym momencie usłyszałem huk, a raczej strzał. Spojrzałem na Eli przerażonymi oczami. Nie mogłem w to uwierzyć. Cała seria strzałów przeleciała nam nad głową. Otuliłem Eli swoim ciałem i starałem się jak najszybciej oddalić się od tego miejsca. Nie wiedziałem co się dzieje. To wszystko działo się za szybko. Po kilku sekundach zorientowałem się, że nikt w nas nie celuje. Zauważyłem, że przed nami stała grupka ludzi mniej więcej w moim wieku, za nami taka sama sytuacja. Strzelali do siebie nawzajem. To wszystko przypominało scenę akcji w jakimś filmie. Zaciągnąłem Eli w krzaki (bez skojarzeń XD)i czekaliśmy na dalszy przebieg ''walki''.
                                                       ***Oczami Elizabeth***
Przyglądałam się tej sytuacji bardzo uważnie, starając się rozpoznać jakąś znajomą twarz. Zobaczyłam Jego. Matko, skąd on się tu wziął?!
- Harry? - zaczęłam.
- Tak?
- On tu jest...
- Ale kto?
- Adam... - powiedziałam ledwie słyszalnie. Wielka gula stawała mi w gardle gdy tylko miałam wymówić to imię. Poczułam jak mięśnie Harrego spinają się, chyba się zdenerwował. Strzelanina trwała najwyżej 2 minuty. Zobaczyłam, że Adam ze swoimi kolegami wycofują się. Gdy odeszli, postanowiłam wyjść z ukrycia. Wyszłam z krzaków i ruszyłam w stronę ''przeciwników'' Adama.
- Co to do cholery było?! - krzyknęłam w ich stronę.
- Sorka, nie możemy gadać. - odezwał się ciemnowłosy chłopak.
- Ale chyba jakieś wyjaśnienia się należą co?! - krzyknęłam głośniej. Harry szepnął mi do ucha, żebyśmy już odeszli, ale ja potrzebowałam wyjaśnień. - Dlaczego strzeliście do Adama?
- Skąd ty go znasz?! Słuchaj, wyjaśniłbym ci wszystko, ale nie mam czasu. Muszę szukać niejakiej Elizabeth Sullivan. Musimy mieć na nią oko. - odpowiedział chłopak. Chyba był ''dowódcą stada''.
- Skąd ją znacie, dlaczego jej szukacie?! - zaniepokoiłam się.
- Z twojego zachowania wnioskuję, że ją znasz. Masz jakieś jej namiary?
- Znam ją bardzo dobrze, ale dlaczego jej szukacie?! - krzyknęłam starając się wyciągnąć jak najwięcej informacji.
- Adam na nią poluje, a ja nie mogę do tego dopuścić. - odpowiedział szybko. - To może opiszesz mi wygląd tej Elizabeth?
- Nie muszę. Ona stoi przed tobą. - powiedziałam wyciągając dłoń w kierunku chłopaka. - Elizabeth Sullivan. Dla przyjaciół Eli. - Cała grupka spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Skąd mamy wiedzieć czy nas nie okłamujesz? - odezwał się chłopak z kruczoczarnymi włosami.
- Mick, spokojnie. Sądzę, że można jej zaufać.
- Ale Finn, ona może równie dobrze nas okłamywać. - powiedział się Mick.
- To wtedy będzie moja wina. Dopóki James nie wróci ja jestem szefem i musimy jej zaufać. Nawet jeśli nie jest Elizabeth to ma z nią jakiś kontakt, a to już jest coś.
- Ja jestem Elizabeth! - krzyknęłam wkurzona. - Nie wiem jak mam wam to udowodnić.
- Nie denerwuj się złotko. Ja ci wierzę. Skoro jesteś Elizabeth to należy ci się wyjaśnienie tej całej sytuacji. Tak więc, chodź. - usłyszałam z ust Finnicka. On chyba zwariował. Jak myśli, że pójdę gdzieś z piątką obcych, uzbrojonych chłopaków w niewiadome miejsce to się grubo myli.
- Ja nigdzie nie idę. Nie ufam wam. - powiedziałam patrząc prosto w oczy ciemnowłosego.
- Spójrz na to z innej strony. Gdybyśmy chcieli cię zabić, to nie bronilibyśmy was i już dawno bylibyście martwi. Nas jest pięciu a wy jesteście we dwoje. Mamy nad wami przewagę, a jakbym chciał ci coś zrobić to dawno bym to zrobił. Chyba bym się ciebie nie pytał czy mogę cie porwać, zastrzelić czy zgwałcić co nie? Chyba zrobiłbym to jak najszybciej i nie pozwoliłbym abyś usłyszała nasze imiona i mogła przyjrzeć się twarzom. Pomyśl nad tym. - coś w tym było, że zaufałam mu.  Może nie do końca, ale trochę zaufałam. Miałam wątpliwości, ale poszłam na kompromis.
- Może jednak wytłumaczycie mi to wszystko tutaj? Wolę być ostrożna. Proszę. - powiedziałam spokojnie. Nim zdążyli odpowiedzieć zadzwonił telefon Harrego.
- Tak?... nie ważne...mhm...jasne...przekaż mu, że zaraz będę...ok...no to cześć - odpowiadał Styles do słuchawki. - Może dokończycie tę rozmowę kiedy indziej. Musimy spadać. John chce mi coś powiedzieć. Podobno to bardzo ważne.
- John chce coś powiedzieć tobie, a mi nie. Ja zostaję. Chcę to wszystko zrozumieć. - odparłam patrząc prosto w jego zielone oczy. Widziałam w nich przerażenie.
- Nie. Idziesz ze mną. - powiedział szybko.
- Spokojnie, nic mi się nie stanie. Przysięgam. Idź i spotkamy się w domu. - stanęłam na palcach i pocałowałam loczka w policzek i zaczęłam go wyganiać, po kilku minutach namawiania, zgodził się iść. Nie wiem jakim cudem, ale czułam się bezpiecznie z tymi chłopakami.
- Zaczniemy może od przedstawienia się. Ja jestem Finnick. - zaczął pokazywać kolejno na każdego z bandy. - To jest Mick, tamten to Jake, a ci dwaj to Oz i David. Oprócz nas jest jeszcze jakoś 22 członków naszej bandy. My tu zgromadzeni, cała nasza piątka, mieszkamy razem. Mówią na nas WR.
- Dlaczego? - zapytałam ciekawa.
- A to już nie twoja sprawa. Dowiesz się w swoim czasie. - spławił mnie .
- No ok, ale możecie mi to wszystko łaskawie wytłumaczyć? - niecierpliwiłam się i usiadłam na trawie. Chłopcy postąpili tak samo.
- Zacznę od tego, że Adam kiedyś poznał pewną dziewczynę. Miała na imię Paula. - zaczął Finn. - On się w niej zakochał, ale Paula nie odwzajemniała tego uczucia. Wtedy się zaczęło. Groził jej, że ją zabije, że zabije jej przyjaciół i rodzinę. Najpierw ona to ignorowała, myślała, że Adam tylko żartuje, ale to nie były żarty. Było jeszcze gorzej gdy poznała mnie. Zakochaliśmy się w sobie i byliśmy na prawdę szczęśliwi do tego feralnego dnia. Adam ją porwał razem ze swoimi koleżkami. Powinnaś znać tą historię co jej robił. - opowiadał  łamiącym się głosem. Był bliski płaczu.
- Tak znam. - potwierdziłam cicho.
- No właśnie, a na samym końcu ją zabił. To co wtedy przeżywałem i co przeżywam do teraz jest prze potworne. Nie życzę takiego uczucia nikomu. Wtedy skrzyknąłem swoich kumpli i ''kontrolujemy'' Adama. Nie mogę pozwolić aby skrzywdził kogokolwiek innego. Muszę się zemścić na Adamie. Od śmierci Pauli prowadzimy wojnę. Nie wiem dlaczego, ale Adamowi strasznie na tobie zależy. Z tego co słyszałem oczywiście, bo nigdy cię nie widziałem, ale doszły mnie słuchy, że on cię szuka. Nasz ''szef'' James jest w więzieniu przez tego dupka. Wyjdzie dopiero w przyszłym roku tak więc ja go zastępuję i... zdecydowałem, że będziemy cię chronić. Oczywiście jeśli chcesz. Nic na siłę.
- Ale jak to będzie wyglądać? - zapytałam cicho.
- Zaczniemy od tego, że za każdym razem gdy gdzieś wyjdziesz i zobaczysz coś niepokojącego masz do mnie natychmiastowo dzwonić. Podam ci swój numer. Dalej, najlepiej będzie gdy nie będziesz wychodziła nigdzie i nie zostawała w domu sama. Kolejną sprawą jest samoobrona. Musisz wiedzieć jak się bronić. Codziennie będę zabierał cię na treningi walki wręcz oraz nauczę cię obsługiwać się bronią. Gdy już będziesz odpowiednio wyszkolona dostaniesz własną spluwę i masz ją wszędzie ze sobą nosić. Ok, to było tak w skrócie. Możliwe, że dojdą jeszcze inne podpunkty, ale to będę cię informować na bieżąco. A właśnie, jeśli zgodzisz się na to abyśmy cię chronili musisz być przygotowana na reakcję Adama. On nas nienawidzi i na pewno wścieknie się jeszcze bardziej gdy się dowie, że współpracujesz z nami. I musisz być przygotowana na to, że prędzej czy później będziesz musiała użyć swojej broni, tak więc nie możesz wymięknąć w razie zagrożenia. Jaka jest twoja decyzja? - zapytał Finn. Siedziałam chwilę w szoku. Jeszcze nie dawno moje życie było normalne, a teraz? Musiałam się zdecydować jak najszybciej.
- A co jeśli ktoś zginie przeze mnie? Nie wybaczyłabym sobie tego. - szepnęłam.
- Skarbie, Adam i jego kumple zasługują na śmierć, a jeśli chodzi o nas... to my wiemy co robimy. Poradzimy sobie. O nas się nie martw. To jak? - zapytał Finnick patrząc mi w oczy. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Bałam się jak cholera.
- Zgadzam się. - powiedziałam cicho jakby do siebie. Wiem, że to co powiedziałam było samolubne i nie wiem co mnie podkusiło, żeby się zgodzić. Poszłam na żywioł. Finn uśmiechnął się szeroko.
- Przysięgam, że zrobię wszystko, żeby nic ci się nie stało. Chodź, odwieziemy cię do domu. - powiedział wesoło Finnick i pomógł mi wstać. W tym momencie zadzwonił telefon. Finn sięgnął po niego do kieszeni. Nacisnął zieloną słuchawkę, a ja przysłuchałam się jego słowom.
- Tak?...Matko...serio?!...nie to nie możliwe...mieliście ich pilnować do cholery jasnej!... CO?!...dopiero teraz mi to mówisz...nie no ku*wa chłopie ogarnij się!... mhm...dobra kończę i wytłumaczysz mi to wszystko u nas, widzimy się za 5 minut w bazie jasne?! To dotyczy wszystkich! - krzyczał do telefonu. Jego oczy zaszły dziwną mgłą. Był strasznie wkurzony.
- Wszystko w porządku? - zapytałam.
- Wojna się rozkręca, Adam wraca ze wsparciem... - opowiedział mi Finnick i wtedy padł pierwszy strzał...

---------------------------------------------------------------------------
Wreszcie 18 rozdział! Przepraszam za moją długą nieobecność. Wiem, że długo czekaliście, ale nie miałam weny. Mam nadzieję, że was nie zawiodłam. Następne rozdziały będę częściej. Przepraszam jeszcze raz i dziękuję za wasze wsparcie. Kocham was moje kotyy ♥
+OMG! 5000 wyświetleń! Dziękuję wam z całego serducha ;**
Moje marzenie się spełniło ;3
Dziękuję za każdy komentarz
♥♥♥

5 komentarzy:

  1. Pisz daleej skarbie. :3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie masz za co przepraszać ;) Przecież każdy to rozumie, że masz jeszcze inne obowiązki, które często nie pozwalają nawet myśleć o dalszym rozdziale :)
    Rozdział wspaniały *_* <3
    Czekamy na następny ! <3 <3
    |Drake| ;)
    " i-am-a-dream-awake.blogspot.dk "

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz.
    Bardzo pomysłowo. :)
    Czekam na następną część. :)
    Zapraszam do mnie: http://imaginy-harrystyles.blogspot.com/

    Pozdrawiam! :) xx
    /Haz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Daaaalej złotko. <33333333333

    OdpowiedzUsuń