
Ze strachu zaczęłam się trząść.
- Cześć Eli. - powiedział Adam mierząc do mnie z pistoletu. Krzyknęłam na cały głos ze strachu, ale szybko się zamknęłam.
- Czego tu chcesz? - zapytałam.
- Chcę tego samego od początku. Chcę ciebie. C I E B I E. Teraz daję ci wybór, ale potem nie będę aż tak łaskawy.
- Jaki wybór do cholery?! Terroryzujesz mnie, moich bliskich, nachodzisz, zastraszasz. W tym wszystkim mam gówno do gadania, spójrzmy prawdzie w oczy. W takim razie jaki mogę mieć wybór?! - krzyczałam coraz bardziej rozzłoszczona.
- Możesz teraz odejść. Odejść ze mną. Wtedy nikt z twoich bliskich nie ucierpi. Gdy nie odejdziesz teraz to uroczyście składam ci przysięgę, że was wszystkich pozabijam. Powybijam jak psy. Jednego po drugim, a ciebie Elizabeth zostawię na koniec, żebyś mogła zobaczyć śmierć każdego po kolei. To jak?
- Nie wierzę ci. Nie wierzę ci i nie uwierzę. Nawet gdybym odeszła, nie zostawiłbyś ich w spokoju.
- Masz rację, okłamałem cię. W takim razie zostaje jedynie rozwiązanie siłowe. - powiedział Adam i uśmiechnął się arogancko. W tym samym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Dzięki ci panie! Pukanie z każdą chwilą było coraz bardziej nerwowe. Gdy usłyszałam znajomy głos Finnicka, w duszy skakałam ze szczęścia.
- Eli, jesteś tam? - zapytał Finn.
- Finnick! Pomocy! - zaczęłam krzyczeć. Pomyślałam, że wszystko albo nic. Musiałam zaryzykować. Zaczęłam się modlić o to, że nie zamknęłam frontowych drzwi. Moje modlitwy chyba zostały wysłuchane! Finn wpadł do salonu. Było spore zamieszanie. Podbiegłam do Harrego i wtuliłam się w jego ciało. Objął mnie ramieniem i głaskał po głowie. Minęło kilka sekund, a Adam już unieruchomiony leżał na podłodze.
- Radzę ci się tu więcej nie pokazywać, jasne?! Teraz leć do swoich ludzi. Niech wiedzą jaki jestem łaskawy, oszczędzając twoje życie. - mówił Finnick. Spojrzałam na Adama, który wstając spojrzał na mnie.
- Jeszcze cię dorwę. Zapamiętaj to. - powiedział Adam na odchodne i wybiegł. Odkleiłam się od Hazzy i podeszłam do Finnicka.
- Dziękuję ci Finn. Dziękuję z całego serca. Gdyby nie ty, nie wiem co by się stało i wolę o tym nie myśleć.
- Nie masz za co dziękować. To mój obowiązek. - uśmiechnął się promiennie. - Chyba trzeba zacząć rozmawiać o tych treningach. GA nie próżnuje. Mogą zaatakować w każdej chwili.
- GA? - zapytałam.
- Gang Adama. Właśnie, rozmawiałaś z przyjaciółmi o treningach?
- Tak, rozmawiałam i wszyscy się zgodzili.
- I bardzo dobrze. Zrobimy tak, w przyszłym tygodniu spotkamy się w starym hangarze.
- Ok, tylko... jakim starym hangarze? Gdzie on jest?
- Przy Holborn Viaduct jest zamknięte już lotnisko. To lotnisko miało tylko jeden hangar, który teraz jest naszą ''siedzibą''. Wjazd jest otwarty więc nie będziecie mieli z tym problemu. Wyślę ci wiadomość o dniu i godzinie spotkania. Jeśli to możliwe to zabierz przyjaciół.
- Jasne, może zostaniesz na obiad?
- Nie dzięki. Muszę lecieć. Spotkamy się się w hangarze. Do zobaczenia. - uśmiechnął się.
- Cześć. -powiedziałam równo z chłopakami. Zamknęłam drzwi za Finnickiem i poszłam do kuchni, żeby się napić. Chłopcy poszli za mną i usiedli przy stole. Spojrzałam na nich spokojnie.
- To jak? Ugotować coś, czy może iść coś zamówić? - zapytałam.
- Chyba coś zamówimy. - powiedział Lou.
- Ok, to ja idę do Nandos, Niall pewnie będzie zadowolony jak wróci. Będę za pół godziny. - powiedziałam ubierając buty i kurtkę. Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę restauracji.
***Oczami Harrego***
Gdy El wyszła z domu, od razu zamknąłem się w moim pokoju. Muszę poważnie pomyśleć o tym wszystkim. Siedziałem sam tylko kilka minut, bo moje rozmyślanie przerwał Louis.
- Stary, co ty taki przygnębiony. Zejdź do nas, obejrzymy coś.
- Nie, dzięki Lou. Wolę posiedzieć.
- Wyczuwał problem. No to teraz mów wujkowi co ci leży na wątrobie. - zaśmiał się przyjaciel.
- Czuję, że to nie jest dobry pomysł.
- No gadaj, od czego są w końcu przyjaciele. - po tych słowach westchnąłem lekko i zacząłem opowiadać.
- Lou, ja się boję. Boję się, że całą tą sytuacją z Suzanne, skrzywdzę Eli, a tego bym sobie nigdy w życiu nie wybaczył. Nie wiem co mam zrobić. - mówiłem ze łzami w oczach.

- Wiem. Nie chcę jej skrzywdzić. Kocham ją najbardziej na świecie. Lou, co ja mam zrobić?! - łzy lały się po moich polikach.
- Jeśli z nią zostaniesz, będzie cierpiała widząc ciebie z Suzanne. Jeśli od niej odejdziesz, będzie cierpiała. No cóż, musisz podjąć jakąś decyzję. Ja ci w tym niestety nie pomogę. - powiedział Louis i wyszedł. Zostałem sam na sam ze swoimi myślami. Muszę sam zdecydować. Mijały minuty, a ja nadal nie miałem pojęcia co zrobić. Gdy El wróciła, podjąłem dycyzje. Nie wiem, czy jest słuszna, ale nie przekonam się gdy nie spróbuję.
***Oczami Elizabeth***
Wróciłam z Nandos i położyłam jedzenie na stole. Po zjedzonym posiłku, poszłam do swojego pokoju i
położyłam się na łóżku. Chciało mi się spać, ale nie mogłam zasnąć. Gdy tak odpoczywałam przyszedł do mnie Hazz.
- Cześć Eli. Musimy pogadać. - zaczął.
- Ale o czym? Coś się stało? - usiadłam po turecku, a chłopak zajął miejsce obok mnie.
- Tak.
- No to zamieniam się w słuch. - powiedziałam ostrożnie, gdy zauważyłam, że Styles płacze. Nie miałam pojęcia o co chodzi.
- Eli, my nie możemy być już razem... - powiedział cicho. Przez chwilę miałam wrażenie, że się przesłyszałam.
- Co?! - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Z nami koniec. Musimy zerwać.
KONIEC SEZONU PIERWSZEGO
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec sezonu! O matko, nie wierzę w to, że zaszłam tak daleko. Kocham was skarby i mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem ♥
Zapraszam do udziału w konkursie ;**
Dziękuję wam za każdy komentarz i każde wyświetlenie. To na prawdę wiele dla mnie znaczy. Kocham was skarby
♥♥♥
Kiedy 2 sezon?
OdpowiedzUsuńZaraz wstawiam :)
Usuń