czwartek, 11 lipca 2013

And all that you have to do is be true to you. ♥

Po drodze do Tesco, pisałam z Louisem, który jeszcze wtedy nie wiedział, że jestem w Londynie. Od wielu lat się nie widzieliśmy. No znaczy ja go widziałam, bo jest super mega sławną gwiazdą, ale on mnie nie widział. Nawet na zdjęciach, bo nie przepadam za portalami społecznościowymi, więc nie miał możliwości mnie zobaczyć. Rozmawialiśmy tylko przez skypa, ale ja niestety nie mam kamerki. Zostało mu tylko wspominać jak wyglądałam i próbować sobie wyobrazić jak wyglądam teraz. Weszłam do Tesco, chwyciłam koszyk i powędrowałam w stronę działu z nabiałem, bo na kolację zawsze jadam płatki kukurydziane z mlekiem. Włożyłam dwie butelki mleka do koszyka, potem doszła jeszcze paczka płatków i na koniec naszła mnie ochota na marchewki. Podeszłam do stoiska z warzywami i owocami, wzięłam sześć małych marchewek i już miałam iść w stronę kasy, ale stanęłam jak wryta. Zauważyłam kogoś znajomego. Poznałam go od razu, to był Louis! Nie mogłam w to uwierzyć. Podeszłam do niego. Akurat chował marchewki do koszyka. W głębi siebie skakałam z radości i płakałam ze szczęścia, ale postanowiłam zachować zimną krew. Louis spojrzał na mnie, ale nie poznał mnie. I o to mi chodziło.
- O, którzto? Czyżby Louis Tomlinson?-zapytałam prawie nie wytrzymując ze śmiechu.
- Tak, to ja, a kto pyta?
- Pewna osoba, która niegdyś była ci bliska. Była twoją przyjaciółką.
- Niezbyt lubię zgadywanki, może podpowiedź? - uśmiechnął się zachęcająco.
- Czekaj... Szczurza mordka? Mówi ci to coś? - przypomniałam sobie najsłynniejsze moje przezwisko używane przez Louisa. Mówił na mnie ,,Szczurza mordka'' bo w dzieciństwie byłam niezbyt urodziwa.
- Nie... to niemożliwe!- spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Jakby nie rozumiał co się dzieje.
- Taak, to bardzo możliwe. - uśmiechnęłam się na potwierdzenie.
- EL!- wykrzyczał na cały sklep, przytulił mnie i uniósł do góry. Ja, ze szczęścia, popłakałam się. Lou z resztą też. Od dzieciństwa byliśmy sobie bardzo bliscy. Louis jest dla mnie jak starszy brat, a on traktuje mnie jak swoją młodszą siostrę. Tuliliśmy się tak z 5 może 10 minut, ale ja chciałam, żeby to trwało wiecznie. Miałam w głębokim poważaniu to, że ludzie się na nas gapią. Louis wypuścił mnie ze swych objęć, po czym spojrzał na mnie, uśmiechnął się i pocałował w policzek. Po przyjacielsku oczywiście. Żeby nie było, ja nie robię sobie nadziei. Lou objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę kasy. Chciałam zapłacić za swoje zakupy, ale Louis mnie wyręczył. Protestowałam, ale to nic nie dawało. Razem szliśmy w stronę mojego domu i opowiadaliśmy sobie wszystko, dosłownie wszystko, co działo się od mojej wyprowadzki z Londynu aż do teraz. Po pewnym czasie doszłam do domu.
- To cześć Lou. - pocałowałam go w policzek i chciałam odejść, ale on złapał mnie za rękę.
- Przedstawić ci resztę chłopaków? Na przykład jutro? Przyjdę po ciebie tak o 13.00.
- Bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się, odwróciłam i odeszłam. Louis stał chwilę z uśmiechem na ustach, potem odszedł. Było już trochę późno, bo trochę nam zeszło w sklepie. Tata pewnie nawet nie zauważył, że tak długo mnie nie było. Cały czas siedział w ogrodzie. Usiadłam na kanapie w salonie i zawołałam Slendera. On wskoczył mi na kolana, a ja włączyłam jakiś film. Nawet nie pamiętam o czym był, bo cały czas myślałam o Louisie i o reszcie 1D, których niedługo poznam. Moje marzenie się spełni i to do tego jutro. Byłam mega szczęśliwa. Po filmie wyłączyłam telewizor, wzięłam koc i poszłam do taty. Po drodze opatuliłam się cieplutkim kocykiem. Na dworze zrobiło się chłodno. Tata cały czas czyścił ogród, wyrywał chwasty i zasadzał nowe, piękne roślinki. Przez te wszystkie lata nikt nie zajmował się ogrodem, a mój tatuś nienawidzi zaniedbanych ogrodów. Z początku nie ulegał moim namowom, ale z czasem zaczął się przekonywać do tego, by zaprzestać tych prac w ogrodzie. Poszliśmy do domu. Ja ruszyłam w stronę łazienki, a tata poszedł zrobić sobie coś do jedzenia. Bardzo się cieszyłam bo miałam swoją łazienkę w pokoju, swoją prywatną łazienkę. Wskoczyłam pod prysznic. Z łazienki wyszłam po godzinie. Ubrałam moją ulubioną piżamę z flagą Wielkiej Brytanii i zeszłam na dół po Slendera. Wzięłam pod pachę mojego psiaka i ucałowałam tatę na dobranoc po czym poszłam spać. Była już 23:59, a mnie nie chciało się spać. Pomyślałam, że napiszę do Emilie. Ona zwykle chodzi spać znacznie później. Pisałam z nią pół godziny, a potem poszłam spać. Śnił mi się wypadek, wypadek, w którym zginęłam ja i mój tata. Obudziłam się ze łzami w oczach. Podobno pierwszy sen, który się przyśni w nowym miejscu jest proroczy. Miałam nadzieję, że to nie prawda.  Spojrzałam na zegarek. Była 11:30. Ubrałam się w delikatną, jaskrawo zieloną koszulę, jasne rurki i trampki w kolorze biało-szarym. Pomalowałam się delikatnie czyli tak jak zwykle. Zeszłam na dół, spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że moja dieta działa, bo osiągnęłam wreszcie moją wymarzoną wagę i wyglądam o niebo lepiej niż przed rozpoczęciem diety. W nagrodę postanowiłam zrobić mi i tacie naleśniki. Zajęło mi to mniej więcej pół godziny i cały talerz naleśników był już gotowy. Tata przyszedł w trakcie przyrządzania więc zjadł naleśniki jeszcze ciepłe. Ja zjadłam, pozmywałam i wyszłam ze Slenderem. Na spacerze spotkałam Adama.
- O! Eliza, jak zawsze wyglądasz pięknie. Może dałabyś się zaprosić na lunch dzisiaj?
- Cześć Adam. Po pierwsze na imię mam Elizabeth, a jak chcesz je skracać to proszę mów do mnie Eli, a po drugie jestem już umówiona.
-Tak myślałem, że taka cudowna dziewczyna jest już zajęta.-powiedział ze sztucznym smutkiem.
- Bardzo mi schlebiasz.
- A jutro dasz się zaprosić na randkę?
- Adam, ja nie chodzę na randki.
- Taa... jasne. A tak z ciekawości to... kim się umówiłaś?
- Umówiłam się Louisem.-sztucznie się uśmiechnęłam i odeszłam. Odstawiłam Slendera do domu, pożegnałam się z tatą i wyszłam przed dom czekając na Louisa.
- Przecież miał po mnie przyjść o 13.00 a jest 13.20. - powiedziałam sama do siebie. Pomyślałam, że Lou ma ważniejsze sprawy na głowie niż ja. Postanowiłam, że wrócę do domu. Ze smutkiem odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu gdy nagle usłyszałam śpiew. Rozpoznałam tę piosenkę od pierwszej nuty. Odwróciłam się w stronę ulicy i zobaczyłam kabriolet, piękny błękitny kabriolet, a w nim zobaczyłam chłopców z 1D, którzy śpiewali Little Things. Za kierownicą siedział Niall. Podjechał powoli, bo chłopaki stali na siedzeniach. Mój sen się spełnił. Opowiadałam ten sen kiedyś Louisowi, a on teraz przeobraził go w rzeczywistość. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam płaczem. Płakałam za szczęścia i wzruszenia. Moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa więc cała zapłakana upadłam na kolana. Chłopcy kończąc piosenkę kucali  już obok mnie.
- Jak się podoba nasze wielkie wejście? - zapytał Louis. Ja nie umiałam wydusić z siebie ani słowa, więc rzuciłam się Louisowi na szyję i wyszeptałam mu cicho do ucha: Dziękuję.
- Długo się tak będziecie tulić czy idziemy wreszcie na Nandos?! - wykrzyczał Niall. Ja wyszłam z ramion Louisa, przetarłam łzy.
- Przepraszam. - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Nie ma za co przepraszać. - odpowiedział Zayn, który od dłuższego czasu przyglądał mi się.
- To co ruszajmy do tego Nandos?! - wykrzyczał Liam. - Jestem głoodny!
- Chodź Eli. - powiedział Louis. Pomógł mi wstać po czym złapał mnie w talii i poszliśmy do samochodu. Z przodu siedział Liam a za kierownicą Niall. Cała reszta włącznie ze mną usiedliśmy z tyłu. Było trochę mało miejsca, więc Louis zaproponował, żebym usiadła mu na kolanach. Ze względu na to, że jest moim przyjacielem, nie przeszkadzało mi to.  Po drodze musiałam poprawić makijaż, bo trochę się rozmazał. Całą drogę wygłupialiśmy się, śpiewaliśmy i słuchaliśmy muzyki. Bardzo szybko przyzwyczaiłam się do towarzystwa Nialla i Liama, do Louisa nie musiałam się przyzwyczaić, w Zaynie trochę irytowało mnie to, że cały czas mi się przyglądał, ale potem też się do tego przyzwyczaiłam. No i został Harry. Jego nie mogła strawić, po prostu nie mogłam go znieść. Myślałam, że jest inny. Zachowywał się jak przemądrzały, nadęty głupek. Postanowiłam, że nie będę zwracać na niego uwagi. Wreszcie dojechaliśmy do Nandos. Jak na złość przywitał nas tłum rozwrzeszczanych fanek. Chwilę posiedziałam w samochodzie, bo chłopcy rozdawali autografy i robili sobie zdjęcia z fankami. Potem poprosili, aby tłum się rozszedł, bo muszą już iść. Weszliśmy do Nandos. Na szczęście żadna krzycząca fanka do nasz nie podeszła. Zjedliśmy dość sporo i zapłaciliśmy też nie mało. Ja oczywiście chciałam za siebie zapłacić, ale Louis mi na to nie pozwolił. Po chwili Harry wziął Louisa na słowo. Ja w tym czasie poszłam do toalety. Wychodząc przez przypadek usłyszałam spory kawałek ich rozmowy. Postanowiłam, że schowam się za wielką roślinką. Jak zza niej będę wychodziła, będzie to wyglądało, że wracam z toalety, a teraz mnie nie widać.
- Czy ona teraz będzie z nami cały czas przesiadywać?! Wku*wia mnie. - powiedział Harry pół szeptem.
- Tak będzie z nami spędzać czas, bo to moja przyjaciółka! Co ty w ogóle do niej masz?! - podniesionym tonem powiedział Louis. Słychać było, że jest zdenerwowany.
- Ona zachowuje się jak zdzira. Myśli, że jak zna cię od urodzenia to może się zachowywać jak królowa, że wszyscy będą na każde jej skinienie i jestem pewien, że ona chce cię wykorzystać, żeby być sławna idiotka jedna. Louis zrozum, ona cię wykorzystuje. -Powiedział Harry z przekonaniem. Przecież on mnie nie zna.
- Po pierwsze, Elizabeth nie zachowuje się jak zdzira, prędzej możesz tak nazwać swoją kochaną Pamelkę. Po drugie jeszcze raz źle o niej powiesz, obrazisz ją w moim towarzystwie to ci je*nę. Ona jest dla mnie bardzo ważna. Bez niej niczego bym nie osiągnął. To ona namówiła mnie do tego aby pójść do X-factora. Znam ją od urodzenia i ufam jej bezgranicznie, bo kiedy ja potrzebowałem pomocy nie miałem nikogo oprócz niej. Ona wie o mnie wszystko i pomaga mi we wszystkim. Kiedy ona cierpi, cierpię i ja. Ona jest dla mnie jak siostra i kocham ją jak siostrę.
- Pożyjemy, zobaczymy jaki z tej twojej Elizabeth aniołeczek.
- Taak, przekonamy się jak bardzo się myliłeś. Ty nawet jej nie znasz i z twoim nastawieniem pewnie nigdy nie poznasz. Ona rzadko komu ufa i opowiada o sobie. Tym bardziej nie otwiera się przed takimi ludźmi jak ty, czyli takimi, którzy nie znają a oceniają! Kiedyś ktoś bardzo ją zranił i nie chciałbym, żeby musiała znowu przechodzić takie piekło. - gdy słuchałam tej kłótni chciało mi się płakać, nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Jak ktoś kogo uważałam za ideał może mnie tak nienawidzić. W sumie był jeszcze drugi powód dlaczego chciało mi się płakać. To Louis. Tak pięknie o mnie mówił, tak mnie bronił, że do teraz nie wyszłam z podziwu, że może się odważyć tak się sprzeciwić przyjacielowi dla mnie. Postanowiłam, że odczekam chwilę i dopiero wtedy wyjdę z mojego ukrycia. Louis i Harry wrócili do stolika, ale chyba każdy już słyszał ich rozmowę. Wyszłam zza roślinki i z uśmiechem na ustach powędrowałam do stolika.
- No nie... znowu ona...! Myślałem, że już sobie poszłaś. - powiedział Harry na głos. Spojrzałam na niego wzrokiem, który mógłby zabijać.
- Wiesz co?! Skoro tak ci przeszkadzam to mogę iść, ale chcę ci powiedzieć jedno. Bez względu na to co mi powiesz, ja się nie zmienię, na pewno nie dla takiego dupka jak ty. Przecież nic ci nie zrobiłam. Jedyne co muszę zrobić to nie udawać nikogo. - łzy zaczęły mi napływać do oczu. - Słyszałam waszą rozmowę. Nie wiem w czym ci tak przeszkadzam, nie wiem co takiego ci zrobiłam, że - wybuchnęłam płaczem. Zauważyłam, że Harry trochę się zawstydził po tym jak powiedziałam, że słyszałam rozmowę. - że mnie tak nienawidzisz!!! - wykrzyczałam chyba na cały głos po czym zapłakana i rozmazana wybiegłam z lokalu.  W biegu usłyszałam tylko krzyk Louisa: ,,Co ty narobiłeś?!''. Biegłam w stronę mostu, który był niedaleko. Kocham ten most. Zawsze gdy mam zły dzień, albo coś mnie dręczy idę na ten most. Postanowiłam, że teraz też tam pójdę. Stanęłam przy barierce i zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż przedtem. Nagle poczułam delikatne ręce na boich biodrach. Obróciłam się i zobaczyłam Louisa. Rzuciłam się Louisowi na szyję i przemoczyłam mu całą koszulkę moimi łzami.
- Dlaczego on mnie tak nienawidzi? -powiedziałam cicho wciąż będąc w ramionach przyjaciela.
- To przez Pamelę. Przez nią strasznie się zmienił, niestety na gorsze. Kiedyś był inny. Powodu niestety nie chciał mi powiedzieć i mówił, że nikomu go nie zdradzi.
- Możesz mnie odwieść do domu? Proszę...
- Jasne gwiazdeczko ty moja. - Louis uśmiechnął się do mnie uroczo po czym pocałował w czoło i odwiózł do domu. Chłopcy poszli jeszcze na miasto, więc jechaliśmy tylko we dwoje. Louis podwiózł mnie pod sam dom. Odprowadził mnie pod same drzwi, pod drzwiami przytulił mnie.
- Może jutro też się spotkamy? - zapytał Louis.
- Jasne, ale żeby tylko Harry się do mnie nie odzywał dobrze?
- Oczywiście :)  - uśmiechnął się Louis, pocałował w czoło i odszedł. Miałam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Po wejściu do domu poszłam do łazienki i wzięłam dłuugą kąpiel. Ubrałam się w piżamę i zeszłam na dół po Slenderka. Wzięłam go na ręce i poszłam na górę. Weszłam do sypialni taty i ucałowałam tatę na dobranoc. Poszłam do swojego pokoju i zobaczyłam coś pięknego. Mój tata kupił mi moją wymarzoną gitarę. Miałam wiele gitar, ale wszystkie się zepsuły, bo były słabej jakości. Pobiegłam do niego i ucałowałam tak mocno, że tata wygonił mnie z pokoju, bo chciał już iść spać. Weszłam do mojego wymarzonego pokoju, odłożyłam moją wymarzoną gitarę, położyłam się w czystej pościeli i zasnęłam prawie od razu. Jednak przed snem pomyślałam, że wszystko jest idealne, moje życie, przyjaciele, pokój, gitara, ale nie to, że ktoś kto był dla mnie autorytetem tak bardzo potrafi mnie skrzywdzić. Nienawidzę ludzi, którzy mnie nie znają, a mówią o mnie zupełne kłamstwa, a wręcz mnie oczerniają. Leżałam chwilę i nadal miałam nadzieję, że jutro będzie lepiej, że to wszystko się wyjaśni, że okaże się nieporozumieniem...
------------------------------------------------------------------------
I wreszcie 2 rozdział! <3
Przepraszam, że tak późno, ale trochę miałam mało czasu, a ten rozdział jest trochę dłuższy od pierwszego.
Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle czyta. Mam do was prośbę. Jeśli czytacie mojego bloga to proszę zostawcie po sobie ślad i napiszcie komentarz. Chyba każdy lubi dostawać komentarze, wtedy się wie, że ktoś śledzi daną twórczość. Nie oczekuję jakiegoś zasłodzenia typu: Śliczny itd. Chciałabym dostać sprawiedliwą ocenę, czyli co było złe a co dobre. Dzięki temu będę mogła się poprawić. Zapraszam do czytania następnego rozdziału, który pojawi się niebawem.  <33   :3

1 komentarz: