wtorek, 16 lipca 2013

You've got the light to fight the shadows, so stop hiding it away. ♥

Prawie całą noc pisałam z Emilie. Ona dosłownie nie mogła uwierzyć w to, że Harry może tak się zachować. Opowiedziałam jej wszystko i zasnęłam. I znowu ten sam sen. Znowu śpi mi się ten wypadek. Obudziłam się zapłakana. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była 7:15. Po chwili usłyszałam, że Slender chce wejść do pokoju. Nie mam pojęcia jak on wyszedł, mniejsza o to. Wstałam i otworzyłam mojemu skarbowi drzwi. Podeszłam do okna, przeciągnęłam się i wyglądając przez nie stwierdziłam, że jak na początek lipca jest baardzo gorąco. Aż za gorąco. No w sumie pogoda była piękna i właśnie dzięki tej pogodzie, która poprawiła mi humor pomyślałam, że dzisiaj będzie wspaniale. Z tego zamyślenia wybudził mnie SMS od Lou: ,,Hej El, przepraszam, że tak wcześnie piszę, ale czy nie będzie ci przeszkadzało jeśli razem z chłopakami i Emilie wpadniemy po ciebie tak o 11:00 ? Zaplanowaliśmy wspaniały dzień :)  xxx ''  Od razu do niego napisałam, żeby wpadli nawet wcześniej, mimo, że niedawno ich widziałam, zaczęłam za nimi tęsknić. Dopisałam jeszcze, że jak przyjdą o 10:30 to załapią się na śniadanie. Od razu uzyskałam odpowiedź, że przyjadą na śniadanko. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Poszłam do łazienki, umyłam się, ułożyłam włosy i zaczęłam myśleć w co się ubiorę. Założyłam krótkie, jaskrawo zielone spodenki do tego delikatną białą bluzeczkę na ramiączkach z pacyfką i napisem: ,,Peace''. Postanowiłam, że założę do tego jaskrawo zielone trampki. Zeszłam na dół, zauważyłam, że nie ma taty. Podeszłam do blatu w kuchni i zauważyłam liścik: ,,Elizabeth! Muszę wyjechać wrócę jutro ok. godziny 15:00. Jesteś już na tyle dorosła i sobie poradzisz :) ''
- Ale fajnie! - wykrzyczałam na cały dom. - Mam wolną chatę! Wreszcie! - krzyczałam bez opamiętania. Potem zaczęłam smażyć naleśniki. Spojrzałam na zegarek, była 10:25. Zaczęłam wyciągać na duży stół kuchenny, dodatki do naleśników. Wyjęłam cukier, dżem truskawkowy oraz o smaku kiwi, nutellę, twaróg i inne takie. Na samym środku stołu, stał wielki talerz na który, kładłam gotowe naleśniki. Nakryłam do stołu do końca, położyłam talerze i sztućce i dalej smażyłam. Czekałam tylko na chłopaków i na Emilie. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, praktycznie kopanie w drzwi, ale to taki szczegół. Zdjęłam z patelni ostatniego naleśnika i poszłam otworzyć drzwi. Otworzyłam je i usłyszałam krzyk Nialla.
- Jeestem głoodny, a pod drzwiami tak ładnie pachnie!!! - Niall wbiegł jak szalony do kuchni i zajął swoje miejsce.
- Ale jeszcze nie jedz, poczekaj na resztę. - upomniałam go.
- Przywitałam, się ze wszystkimi, oprócz Harrego. Ani razu się nie odezwał bynajmniej nie do mnie. Chyba Louis mu powiedział, żeby się do mnie nie odzywał. I bardzo dobrze. Nie przeszkadzało mi, że przyszedł do mnie tylko to, że ocenia mnie w ogóle mnie nie znając. Gdy wszyscy usiedli do stołu zaczęliśmy jeść. W połowie jedzenia poszłam po miskę z owocami, o której zapomniałam. Cały czas stała w lodówce. Postawiłam ją na stole i dalej jedliśmy w spokojnej atmosferze. Co chwila Louis mówił coś śmiesznego i wybuchaliśmy śmiechem tak, że Emilie prawi się zakrztusiła naleśnikiem. Niezły był ubaw.
- No i jak? Zjedzone? - zapytałam. - Wszyscy najedzeni?
- Taak! - odpowiedzieli prawie chórem. Ja wzięłam talerze i zaczęłam zmywać. Emilie mi pomagała. Oczywiście chłopcy poszli i rozgościli się na kanapie w salonie. W sumie wcale mi to nie przeszkadza. Podczas zmywania Emilie zaczęła rozmowę.
- Eli, nadal się nie dowiedziałaś o co chodzi, dlaczego on cię tak nienawidzi?
- Nie mam pojęcia, a jeszcze do tego mam gorsze zmartwienie. - wygadałam się.
- Jakie?
- Nie chcę o tym gadać. - skłamałam. Bardzo chciałam z nią o tym rozmawiać, bo wiem, że ona zawsze mi pomoże, ale też nie chciałam jej zadręczać swoimi problemami.
- Jestem twoją przyjaciółką, więc wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.
- No ok. Chyba się zakochałam w Harrym. - powiedziałam półgłosem, praktycznie szeptem, żeby tylko nikt nie usłyszał.
- CO?! - Emilie wykrzyczała na cały dom. Oczywiście wiem, że to był tylko odruch, na pewno nie zrobiła tego celowo.
- Emilie! Przymknij się! - wysyczałam przez zęby. Sądzę, że mnie zrozumiała.
- A teraz, jak komukolwiek wygadasz, to co ci powiedziałam to cię zabiję, po prostu cię ukatrupię. - zagroziłam jej.
- El! Jak możesz tak grozić mojej dziewczynie?! - usłyszałam głos za sobą. To był głos Nialla. Myślałam sobie, błagam tylko nie to. Odwróciłam się i zobaczyłam całe One Direction stojące za nami. Wiedziałam, że nie mam jak się z tego wyplątać. Więc postanowiłam grać na żywioł.
- Niall, a ty nie jesteś czasem głodny? - zapytałam unoszą brew. On się uśmiechnął zachęcająco. - W lodówce są lody, no w sumie kilka opakowań, podzielcie się, ale zostawcie dla mnie i dla Emilie. - powiedziałam. Chłopcy podbiegli do lodówki, zabrali lody i pobiegli do salonu. Z momentem skończenia pracy mojej i Emilie, poszłyśmy do salonu do chłopaków.
- Co takiego zaplanowaliście? - zapytałam z ciekawości Louisa.
- To jest niespodzianka. - uśmiechnął się Lou zadziornie. Odpowiedziałam mu tym samym.
- Jedziemy do wesołego miasteczka! - wykrzyczał Niall. Wszyscy spojrzeli się na niego z wyrzutem sumienia. - No, przepraszam no! - krzyknął jeszcze raz.
- No trudno, niespodzianka się nie udała, ale tak, takie były nasz plany. Od zawsze kochałaś jeździć do wesołego miasteczka. - Emilie spojrzała się na mnie tak uroczo, że miałam ochotę ją przytulić. Około 12:00 wyszliśmy z domu. Zaczęłam myśleć, jak my się wszyscy zmieścimy do samochodu. Jest nas siódemka. Nagle moim oczom ukazała się wielka, piękna, czarna, siedmioosobowa Kia. Prowadził Louis, więc ja usiadłam z przodu. Za mną siedział Niall, a chwilę potem usiadła na nim Emilie i zaczęli się całować. Całkowicie z tyłu siedzieli Liam i Harry no i oczywiście Zayn. Droga minęła nam bardzo wesoło. Wreszcie dojechaliśmy. Wybiegłam z samochodu jak małe dziecko. Po chwili dobiegł do mnie Louis i pobiegliśmy za rękę na rollercoaster. Zawsze chciałam  się nim przejechać. Wszyscy wsiedli na kolejkę tylko nie Emilie. Ona ma lęk wysokości. Po wspaniałej przejażdżce na rollercoasterze i kilku innych poszliśmy na diabelski młyn. Emilie namówiona przez Nialla, była tylko z nim w ,, kabinie'' a ja razem z Louisem, Zaynem, Liamamem i niestety Harrym wsiedliśmy do kilkuosobowej kabiny. Podczas przejażdżki, koło się zacięło. Trochę się przestraszyłam, ale wtedy Lou mnie przytulał. Czułam się bezpieczniej. Po około godzinie, siedząc w tym piekarniku zaczęłam się źle czuć. Pewnie dlatego, że skwar doskwiera a tak jakaś kapsuła tak szybko się nagrzała, że miałam ochotę zdjąć bluzkę. Na pewno chłopcy nie mieliby nic przeciwko, ale lepiej nie. Z minuty na minutę czułam się coraz gorzej. Usta zaczęły mi się robić sine i oddychało mi się coraz ciężej. Najwyraźniej Lou to zauważył.
- El, dobrze się czujesz? - zapytał przyglądając się mojej twarzy, która zapewne za dobrze nie wyglądała.
- Tak oczywiście, że tak. - uśmiechnęłam się niezbyt przekonująco.
- Eli, ale robisz się blada. - zauważył Liam.
- Wszystko w jak najlepszym porzą... - nie dokończyłam, bo zaczęłam się dusić. Dostałam ostrego ataku astmy. Ostatnio zdarzyło mi się to ponad 13 lat temu, więc nie byłam przygotowana. Niestety nie miałam dostępu do świeżego powietrza, które było mi wtedy bardzo potrzebne. Z każdą sekundą mój strach się pogłębiał. Co nie sprzyjało mojemu oddychaniu. Po tym jak upadłam na podłogę, pierwsze co zobaczyłam to Lou klękający obok mnie i szukający w mojej torebce lekarstwa. Niestety go nie znalazł. Ze mną było coraz gorzej. Coraz bardziej odpływałam. Brakowało mi tlenu. Lou cały czas kontrolował mój puls. W tle słyszałam jak Liam dzwonił po karetkę. Moje mięśnie zrobiły się wiotkie. Louis widząc, że mój stan cały czas się pogarsza, miał łzy w oczach. Miałam wrażenie, że to wszystko tra wieczność. Próbowałam coś mówić, ale nie miałam siły.
- Louis co jej się dzieje?! - zapytał Liam.
- Powiedz, że ma atak astmy. Elizabeth, dlaczego nie masz ze sobą lekarstw? - zapytał mnie Louis, ja nie miałam siły odpowiedzieć. Chyba zauważył to, że ja powoli tracę przytomność z powodu braku świeżego powietrza. On dobrze wiedział, że nie może do tego dopuścić, bo wtedy mogę już nigdy się nie obudzić. - Eli! Patrz mi w oczy! Nie odpływaj! Błagam! - krzyczał, ale ja nad tym nie panowałam. Im bardziej on krzyczał tym bardziej ja się denerwowałam, a przez to coraz bardziej brakowało mi powietrza. Nagle zauważyłam, że Louis płacze. Podniosłam rękę i złapałam całą mokrą od łez dłoń Louisa. On na mnie spojrzał, pogłaskał po głowie i powiedział: ,,Wszystko będzie dobrze'' Prawdę mówiąc, nie wierzyłam w to. Wtedy byłam pewna, że to moje ostatnie chwile na tym świecie. Po chwili poczułam jakbym się ruszała.
- Louis! Karetka przyjechała, zaraz ruszymy! - Liam wykrzyczał i faktycznie koło ruszyło. Pamiętam jedynie tyle, że Louis się cieszył, ale potem zmienił wyraz twarzy.
- El! Nie! Nie zamykaj oczu! Nie możesz! Nie pozwolę ci! - krzyczał, ale to nic nie dawało. Straciłam przytomność. Obudziłam się w karetce. Jechała na sygnale. Razem ze mną w karetce siedział Louis i sanitariuszka. Spojrzałam na Louisa. Był cały zapłakany. Chciałam go przytulić, ale nie mogłam. Nie mogłam się ruszyć. Dojechaliśmy do szpitala. Z samochodu, który jechał za nami wysiadła reszta. Prawie wszyscy mieli  łzy w oczach. No wszyscy oprócz Harrego. On stał niewzruszony. Zawieźli mnie na jakąś salę, podali leki i zrobili całą serię badań. Na szczęście wszystko było w normie więc wypuścili mnie tak o 16:30. Wszyscy czekali na mnie na korytarzu. Chyba bardzo się przejęli. Powoli otworzyłam drzwi i jeszcze dość słaba ruszyłam w stronę przyjaciół. Louis zauważył mnie pierwszy. Pobiegł w moją stronę i mnie przytulił. Potem przyszła Emilie z Niallem, następnie Liam z Zaynem. Harry nadal siedział i nie miał zamiaru się ruszyć. Okazało się, że powodu mojego ostrego ataku nie da się wyjaśnić. Najprawdopodobniej stało się to pod wpływem silnych emocji i dużego zanieczyszczenia powietrza w tej kabinie. Wszyscy byli szczęśliwi, że to wszystko skończyło się dobrze. Co do Harrego nie byłam pewna, ale i tak sobie to wmawiałam, że jednak cieszył się, że nikomu nic się nie stało.
- Ten dzień chyba nie był wspaniały. Przepraszam... - powiedział Lou ze smutkiem.
- Louis, był wspaniały, no może oprócz mojego ataku. Ale tak to był wspaniały. - zapewniłam go.
- Chodźcie zrobimy piknik. - krzyknął Niall. Wszyscy się zgodzili, więc wzięliśmy trochę jedzenia z Nandos, ja razem z Lou i Emilie wstąpiliśmy do Starbucks. Potem pojechaliśmy nad rzeczkę w środku lasu. Po jakimś czasie przyszedł do nas Adam, o boże jak ja go nie cierpię.
- O cześć siora! Witaj Elizabeth, pięknie dziś wyglądasz. - uśmiechnął się, ale ja nie odwzajemniłam uśmiechu. Po prostu to zignorowałam. Jak na złość usiadł po mojej prawej stronie. Po lewej siedział Louis. Adam zbliżył się do mnie i złapał mnie za rękę. Ja mu się wyrwałam.
- Odwal się ode mnie! Dlaczego nie chcesz mi dać spokoju?! - krzyknęłam. - Przepraszam Emilie, ale ja już nie mogę tego znieść. - zwróciłam się do przyjaciółki.
- Ej! Nie pozwolę tak sobą pomiatać, jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz, a pożałujesz. Ktoś ci tę twoją mordkę obije i to porządnie. - powiedział mi prosto w twarz. Poczułam strach. Zauważyłam jak Louis wstaje i widziałam, że jest zdenerwowany.
- Czy ty coś sugerujesz?! Masz jakiś problem?! - powiedział Lou podniesionym głosem. Zobaczyłam, że Adam też wstaje, więc i ja wstałam. Stałam pomiędzy nimi i nie chciałam, żeby  zaczęli się bić. Wyraźnie widziałam, że Lou jest na to gotowy. Adam z resztą też.
- Lou proszę cię to moja sprawa. - powiedziałam.
- Nie pozwolę, żeby ten debil ci groził. - w odpowiedzi usłyszałam coraz bardziej rozwścieczony głos Lou.
- Uważaj kogo nazywasz debilem! - krzyknął Adam i rzucił się na Louisa. Ledwo co ich rozdzieliłam.
- ADAM WYNOCHA!!! - wydarła się Emilie. Wszyscy się spojrzeli. Nikt nie przypuszczał, że ona aż tak może krzyknąć.
- Uważaj na siebie i na tego twojego Louisa. Coś czuję, że czeka was coś złego. - wyszeptał mi do ucha. Zabrzmiało to jak groźba. Miałam ciarki na całym ciele.  Jeszcze do tego ten jego uśmiech. Miałam ochotę się rozpłakać. Natomiast Adam odszedł. Przeprosiłam wszystkich za ten incydent i już chciałam iść do domu, ale zatrzymałam się.
- Eli, ale ty przez następne 24 godziny nie możesz zostać bez opieki, twój atak może się powtórzyć. - zauważyła Emilie.
- Ej ludzie! Chodźmy wszyscy do mnie na noc. Mam wolną chatę do jutrzejszego popołudnia. - Wszyscy się zgodzili. Chwilę posiedzieliśmy jeszcze nad rzeczką, a potem szliśmy już do samochodu. Było mi zimno, bo był już wieczór, a temperatura mocno spadła. Szliśmy przez las. Zaczęłam mieć ciarki. W krzakach zobaczyłam Adama. Siedział tam i nas śledził. Zaczęłam się trząść, nie tylko z zimna, ale też ze strachu. Louis podszedł do mnie, dał mi swoją bluzę i powiedział na ucho: ,,Tak, też to widziałem.'' Spojrzałam na niego i nie wydając z siebie żadnego dźwięku, jedynie ruszając ustami zapytałam: ,,Adam?'' Lou w odpowiedzi pokiwał głową. Przełknęłam ślinę i tylko czekałam na moment kiedy dojdziemy do samochodu. Wtedy poczuję się bezpiecznie. Nagle wszyscy stanęli jak wryci. Spojrzałam na samochód. Jedna z szyb była otwarta. Albo miałam zwidy, albo ktoś wszedł przed chwilą do samochodu przez tę szybę. Byłam przerażona. Byłam pewna, że widziałam ludzką sylwetkę. Nikt nie miał zamiaru otworzyć drzwi.  Harry podszedł do samochodu, złapał za klamkę i...

----------------------------------------------------------------
I wreszcie 3 rozdział! Mam nadzieję, że się podoba. Trochę długo go pisałam, ale jakoś nie miała weny. Następny wstawię, jak będą  tu 2 komentarze :3
♥♥♥

6 komentarzy:

  1. Owszem podoba się 3 rozdział :)

    __
    Zapraszam cię stała czytelniczko na 3 rozdział :)
    http://one-second-change-life.blogspot.com/2013/07/rozdzia-3.html

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaa, to jest zajebiste *__* najlepsze opowiadanie jakie czytałam o One Direction, błaaagaaam następny rozdział prosze, prosze, prooosze. Kocham Cię <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też cię koocham ♥♥♥
      Skoro tak ładnie prosisz to dla ciebie wstawię następny rozdział <3 :*
      PS. Zapraszam do obserwowania :)
      PS2. Wielkie dzięki za tak miłe słowa, jesteś pierwszą osobą, która napisała tak miły komentarz <3

      Usuń
    2. Inni mogą mieć 100.000 wyświetleń, a ja jestem szczęśliwa z jednej czytelniczki, z jednego wspaniałego komentarza <3
      Już zawszę będę ci dłużna, bo dzięki tobie do końca dnia i jeszcze jutro będę miała wielkiego banana na twarzy <3

      Usuń
    3. Cieszę się, że to tyle dla Ciebie znaczy <3 A to wszystko to prawda, dodałam się już do obserwatorów, a blog mam jako stronę startową, żeby nic nie przegapić <33 Pisz dalej kicia, to jest cudowne ;**

      Usuń
    4. To strasznie miłe, Kochaam cię ♥♥♥ Jesteś wspaniała ♥♥♥

      Usuń